Oceń ten post

Gdzie się podział ten silnik?

Niektórzy mówią, że andropauza nie istnieje. Ale powiedz to facetowi, który jeszcze niedawno brzmiał wewnętrznie jak silnik V8 – pełen mocy, ambicji i testosteronowego pędu – a dziś w środku słyszy już tylko ciche „puf”. Wczoraj walczył o szczyty, miał energię na pięć projektów jednocześnie, a dziś? Zdobycie pilota od telewizora to już sport ekstremalny. I nie chodzi o to, że się nie chce – tylko jakoś się… nie chce.

To moment, kiedy ciało mówi: „Zwolnij”, głowa szepcze: „Serio musisz?”, a dusza – o ile jeszcze ją słychać – marzy tylko o wygodnym fotelu i cichej herbacie bez kofeiny.

Testosteron na urlopie, marudzenie na etacie

Andropauza to taki moment, kiedy testosteron – niegdyś niezmordowany dyrygent męskiego życia – postanawia wziąć bezterminowy urlop. I chociaż nie ma czerwonej kartki, nie ma sygnału ostrzegawczego, to efekty są natychmiastowe. Spada libido, znika napęd, energia ulatuje szybciej niż powietrze z piłki po mundialu.

Do tego zaczynasz zauważać rzeczy, które wcześniej cię nie ruszały: czemu młodzi tak głośno słuchają muzyki? Po co te wszystkie memy z kotami? I czy serio ktoś jeszcze używa TikToka, mając ponad 40 lat?

Lustro przestaje być sprzymierzeńcem – zaczyna być brutalnie szczere. Włosy przerzedzone, brzuch nieproszenie obecny, a skóra… cóż, życie na niej widać. Ale za to ten brzuch – trzeba przyznać – to wierny przyjaciel. Zawsze obok, nigdy nie zawodzi.

Człowiek 2.0 – wolniejszy, ale mądrzejszy

Ale hej – nie ma co dramatyzować. Andropauza to nie koniec, tylko nowy etap. Taka męska aktualizacja systemu operacyjnego. Jasne, trochę dłużej się ładuje, częściej się zawiesza, nie wszystko działa jak dawniej, ale za to pojawiają się nowe funkcje. Choćby umiejętność zatrzymania się i pomyślenia, zanim się coś zrobi. Albo refleksja: „Czy naprawdę muszę się tym przejmować?”

I choć silnik już nie rwie do przodu, kierowca nadal jest tej samej klasy – może nawet lepszej. Bo teraz nie chodzi już o prędkość, tylko o styl jazdy. O mądrość zakrętów, a nie o ich liczbę. O jakość podróży, a nie liczbę przejechanych kilometrów.

Supermoce dojrzałości: spokój, dystans i pilot w zasięgu ręki

Z wiekiem, paradoksalnie, przychodzą rzeczy, o których się wcześniej nie marzyło – nowe supermoce. Intuicja. Cierpliwość. Święty spokój. Umiejętność przewidywania, gdzie leży pilot (i to bez szukania w całym domu).

Człowiek zaczyna dostrzegać piękno w ciszy, satysfakcję w dobrze zaparzonej herbacie i luksus w tym, że nikt już nie prosi go o przenoszenie szafy. Po raz pierwszy od lat można naprawdę zwolnić – nie z przymusu, ale z wyboru.

Z humorem przez andropauzę

Największym sprzymierzeńcem w tej drodze okazuje się… autoironia. Umiejętność śmiania się z siebie, mrugnięcia do lustra i powiedzenia: „No, panie, wygląda na to, że jesteśmy w drugim akcie”.

Bo kiedy zamiast walczyć z tym, co nieuniknione, zaczynasz to rozumieć i akceptować, dzieje się coś dziwnego – robi się lżej. I chociaż ciało faktycznie trochę zwalnia, to głowa… wreszcie jedzie na luzie.

Dojrzałość to nie problem – to przywilej

Andropauza nie musi być dramatem ani tabu. To nie koniec męskości, tylko inna jej odsłona. Taka, w której więcej jest rozumu niż testosteronu, więcej dystansu niż ambicji, więcej bycia niż zdobywania.

To czas, kiedy można w końcu przestać grać kogoś, kim się już nie jest – i zacząć być sobą. Bez starania się bycia najlepszym, bez wyścigu. Za to z herbatą w dłoni, miękkim kocem na kolanach i myślą: „Może i młodość minęła, ale komfort – wreszcie się zaczął”.

 

Niebiańska Doskonałość

Poprzedni artykułBieg dla Niepodległej
Następny artykułNasze Wilkowyje: UROK