Oceń ten post

Skąd mam wiedzieć co myślę? – zdziwił się Solejuk zapytany o przyszłość świata. Ja nawet nie wiem w jakim nastroju była moja stara, gdy wychodziła z domu bez słowa. Jak bez słowa, to pewnie uważa, żeś coś zmalował – zauważył czujnie Hadziuk, który właśnie przyszedł spóźniony. Na pierwszy pozór, można by tak sądzić – odpowiedział Solejuk – ale w takim razie czemu na stole czekało przepyszne śniadanie, z pokrojoną bułeczką przykrytą serwetką, by się nie zeschła, z wędlinką pod plastikiem i sałatką z sosem zostawionym osobno, bo jak wiadomo najlepsza jest sałatka z sosem polanym na 5 minut przed spożyciem. A jesteś pewien, że to dla ciebie? – drążył Hadziuk mimowolnie przełykając ślinkę. Ba, też mię to zdziwiło ździebko, więc poszedłem sprawdzić, czy dziecka jakieś w domu są, ale żadnego nie było. No i sos był ostry, a taki tylko ja lubię. Możeś ty się nocą jakoś extra spisał, co? – zarechotał domyślnie Solejuk, ale chyba to nie było to, bo Solejuk tylko wzruszył ramionami i pokręcił glową. Ty go Hadziuk o sypialnię nie wypytuj, bo nie uchodzi – przerwał surowo Japycz – zwłaszcza że my tu o losach świata rozprawiamy. A co mają losy świata do nastroju Solejukowej? – zdziwił się Hadziuk. O, przepraszam – oburzył się Solejuk – losy MOJEGO świata mają z nastrojem mojej żony bardzo dużo wspólnego. A mojego – zarechotał Hadziuk – nic a nic.

Tego już Japyczowi było za wiele. Rąbnął butelką o kant ławeczki, aż piwo chlusnęło po oczach. Panowie – mówi – ja rozumiem, że żony nasze – problem pierwszorzędny, ale nie o to się rozchodzi. Mnie niepokoją losy świata i ludzkości w związku z burzliwym i niekontrolowanym rozwojem sztucznej inteligencji. No to było z grubej rury, bo o sztucznej inteligencji, to my na ławeczce zwykle nie rozmawiamy. Młody Solejuk z Witebskim to może by się do tego nadali, ale ja, Solejuk i Hadziuk? Trzeba było namówić Japycza na zmianę tematu. Moja kolej to była, więc westchłem głęboko i mówię: Japycz przyjacielu nasz i przewodniku duchowy, miejże litość. Wojna jest, świat się w posadach chwieje, a ty chcesz o sztucznej inteligencji? Z nami? A z wami, z wami. Bo to wszystkich dotyczy.

Solejuka nie – zachichotał Hadziuk – u niego w rodzinie cała inteligencja przeszła na młodych, a jak ojcu chcieli wszczepić to się nie przyjęła. Solejuk już zamach brał, gdy Hadziuk przezornie dodał: u mnie w rodzinie tak samo, ino że młodych nie ma, to inteligencja nie miała na kogo przejść i przepadła. A Pietrek, swój chłop i artysta, ale z inteligentem go nie pomylisz, nawet na scenie.

Japycz patrzył na nas zaskoczony. Nie niepokoi was, że czat boty wypierają zwykłych ludzi z debaty? Nie – odpowiedział twardo Hadziuk. Bo my do żadnej debaty nie są chętne, więc nikt nas nie wypiera. A że pracę wam zabierze? Też nie – mówi Hadziuk. Jak moją zabierze, to jeszcze dopłacę, bo już mi się emerytura marzy. A że wojną coraz więcej sztuczna inteligencja zarządza, to też nie? Ano nie – mówi Solejuk – może gdyby to była ruska sztuczna inteligencja, to bym się przejął. Ale to amerykańska, czyli nasza, więc chyba dobrze zarządza, nie?

Japycz tylko wzniósł oczy do nieba. Ale nie zdążył nic powiedzieć, bo mnie się akurat cuś przypomniało i zanim Japycz zdążył wypaliłem: A mnie sztuczna inteligencja, co mi ją młody Solejuk w telefonie zainstalował pomaga teksty do piosenek pisać. I muzyczkę potem sama układa, tak ze cztery warianty a ja tylko decyduję, która nalepij się w Radzyniu spodoba.

Japycz toczył po nas dzikim wzrokiem, potem dużego łyka pociągnął i westchnął głęboko. Znaczy się – mówi – że sztuczna inteligencja rządzi, to wy już wiecie, ale wam to wcale nie przeszkadza? No nie – odpowiedzieliśmy chórem. Jak to dobrze, że ja już niedługo umrę – westchnął Japycz. I my też żeśmy sobie westchnęli. Z ulgą. Bo znaczyło to, że Japycz udobruchany i temat rozmowy wreszcie zmienić można.

Pietrek