Oceń ten post

 

HoReCa – sprawdź w powiecie nowodworskim

 

Krajowy Plan Odbudowy miał być dumą rządu i szansą na historyczny skok cywilizacyjny po pandemii. Zapowiadano modernizację gospodarki, wsparcie innowacji, zieloną transformację i odbudowę przedsiębiorstw dotkniętych kryzysem. W praktyce jednak – jak pokazują ujawnione dane – ponad miliard złotych zasila projekty, które z odbudową kraju mają tyle wspólnego, co jachty z transportem publicznym.

Luksusy za pieniądze podatników

Afera wybuchła, gdy rządowa mapa przyznanych dotacji w ramach KPO ujrzała światło dzienne. Społeczeństwo mogło zobaczyć, na co naprawdę poszły pieniądze, które wbrew politycznej narracji nie są „darowizną z Brukseli”, lecz wspólną pulą pochodzącą z podatków obywateli wszystkich krajów UE – w tym Polaków.

Internauci i dziennikarze odkryli, że z programów wsparcia dla branży hotelarskiej, gastronomicznej i eventowej finansowano m.in. zakup luksusowych jachtów, prywatnych saun, mobilnych ekspresów do kawy, wirtualnych strzelnic, a nawet platform do gry w brydża online. Wiele z tych inwestycji ma wątpliwy wpływ na odbudowę gospodarki – chyba że uznamy, iż rozwój turystyki luksusowej dla wybranych jest narodowym priorytetem.

Najgłośniejszym symbolem stał się przedsiębiorca z Łodzi, który za unijne miliony kupił dwa jachty. Nie były to jednostki szkoleniowe, ratownicze czy służące społeczności – lecz narzędzie do prywatnego biznesu. W skali kraju takich przykładów są dziesiątki.

Przyznane dotacje, które – choć formalnie zgodne z zasadami naboru – budzą pytania o realny wpływ na odbudowę po pandemii.

Pieniądze popłynęły m.in. na modernizacje obiektów rekreacyjnych w segmencie premium, zakup drogiego sprzętu gastronomicznego do lokali działających sezonowo, a nawet na projekty o charakterze czysto rozrywkowym. Pojawiły się inwestycje w ekskluzywne elementy wyposażenia hoteli i ośrodków wypoczynkowych, które trudno nazwać „strategicznymi” dla lokalnej gospodarki.

Łączna suma przyznanych grantów 1,2 miliarda złotych. Część trafiła do firm działających od niedawna, które dzięki dotacji mogły sobie pozwolić na inwestycje z najwyższej półki, minimalizując wkład własny do zaledwie 10 procent wartości projektu.

 

Polityczna burza i próba gaszenia pożaru

Po tym, jak mapa dotacji zaczęła krążyć w mediach społecznościowych, rządowa strona nagle przestała działać. Oficjalnie z powodu „awarii technicznej”. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że była to próba wyciszenia rosnącej fali oburzenia.

Pod presją opinii publicznej premier zapowiedział audyt wszystkich projektów i rozliczenie każdej złotówki. Prezes agencji odpowiedzialnej za nabór wniosków straciła stanowisko. Jednak doświadczenie pokazuje, że odzyskanie pieniędzy będzie trudne, a część inwestycji pozostanie „pomnikami” beztroskiego wydawania środków publicznych.

Symbol marnotrawstwa

Choć mówimy o zaledwie pół procencie całego budżetu KPO, to właśnie te przykłady uderzają najmocniej w zaufanie obywateli. Kiedy szkoły czekają na remonty, szpitale na sprzęt, a lokalne drogi na modernizację, widok milionów wydanych na jachty, sauny i luksusowe atrakcje jest policzkiem wymierzonym podatnikom.

KPO miał być planem odbudowy – stał się planem pokazującym, jak łatwo publiczne miliardy mogą zostać rozproszone w kierunku projektów, które w najlepszym wypadku są „miłym dodatkiem”, a w najgorszym – prywatnym luksusem opłaconym z kieszeni wszystkich obywateli.

https://www.google.com/maps/d/u/0/viewer?mid=1GDQK9SeuuqI07MFnngUMASRKvb0ZG4U&ll=52.39194960020906%2C20.94660639506881&z=14