Szczęść Boże,
Witam w uroczysty dzień Apostołów Szymona i Judy Tadeusza. Ten pierwszy zwany Bliźniakiem(Didymos) jest mniej znany. O drugim mówi się że to kuzyn Pana Jezusa znany z fizycznego podobieństwa do Chrystusa.
Jego pośrednictwa wzywamy zwykle w tzw. „sprawach beznadziejnych”.
Ja polecam opiece tego Apostoła „sytuację demograficzną” w mojej parafii bo wydaje się beznadziejna.
Biskup gdy mnie zapraszał na to, że mój powrót do Uzbekistanu wywoła entuzjazmu i powrót wielu zagubionych owiec. Ja sam w swojej głupocie miałem takie nadzieje i oczekiwania. Szybko jednak zgotowano mi zimny prysznic. Pewnie to było potrzebne bym się nie wynosił swoim domniemanym talentem misyjnym. Trzeba to oddać Panu Bogu. Tyle się przez ten czas po powrocie nauczyłem. Kolejny guz na głowie głupka nie zaszkodzi.
A więc po kolei.
Wracamy do sedna…
Minęło 8 miesięcy pobytu w Uzbekistanie. Początki były trudne. Zamiast się zajmować parafią kolędowałem od lekarza do lekarza. Nie z własnej woli w rzeczy samej.
Tak sobie zażyczył biskup a wtórowały mu siostry Szarytki i siostry Matki Teresy.
Zjadłem więc parę kilo tabletek. Wiadro miodu, ziół, i innych specyfików w jakie mnie zaopatrują nieliczni ale zatroskani parafianie. Zdrowie nadal szwankuje ale radzę z tym sobie. Jak na seniora który ma 62 lata z czego 33 to włóczęga po różnych krajach i kontynentach trzeba przyznać że nieźle się zakonserwowałem. Biskup dał mi na stałe parafię do której niegdyś tylko dojeżdżałem z Taszkientu. Teraz tu rezyduję.
Angren to miasto w Zachodnich Himalajach z dość łagodnym klimatem w porównaniu z upalnym Taszkientem. Zimą za to chłodniej i więcej śniegu. Jest tu nieduży ośrodek narciarski na osiedlu Yangiabad. To również jedno z najbardziej uprzemysłowionych miast Uzbekistanu. Leży na głównej trasie z Taszkientu do Kirgizji i dalej do Chin czyli na słynnym „Jedwabnym Szlaku”.
W mieście mieszka wedle szacunków grubo ponad 100 tys. mieszkańców.
Jest Uniwersytet Pedagogiczny, Koledż Medyczny i aż 33 szkoły średnie z czego lwia część z językiem uzbeckiej i kilka rosyjskojęzycznych.
Do rosyjskich szkół chodzą nie tyle Rosjanie co głównie zrusyfikowani Tatarzy Krymscy, wysiedleni tu pod koniec II wojny światowej za kolaborację z Niemcami. Są nieliczni potomkowie zsyłanych Niemców Wołżańskich zesłani pod podobnym pretekstem kolaboracji. Są też wszędobylscy Ukraińcy i niedobitki zrusyfikowanych Polaków. Istnieje też w Angrenie Towarzystwo Białoruskie.
Mało kto z tych „potencjalnych katolików”garnie się do Boga, bo najpierw to było zabronione a teraz jest „niewskazane”. Nowym bożkiem powoli staje się tak jak w Polsce kariera i biznes.
Policzyłem na palcach że z tego miasta wyjechało do Polski 4 chłopców i cztery dziewczęta.
(Maksym koło Piotrkowa, Iwanow w Lublinie, Pawło w Gdańsku, diakon Fahriddin spędził cztery lata w Krakowie w Seminarium) i 4 dziewczęta (Nastia w Warszawie, Malika z sąsiedniego Dukentu też w polskiej stolicy, Alinka ponoć w Gdańsku, Nadia zwana Danusią z sąsiedniego Almalyku).
Rzadko albo wcale się nie kontaktują ze mną, mimo że to dzięki tej parafii awansowali na ludzi wykształconych a wszyscy jak sądzę poza diakonem zaopatrzyli się w „polski paszport”. Żadne z nich o powrocie raczej nie myśli. Odnaleźli się w nowej ojczyźnie.
Prawie nikt z ich krewniaków mnie nie odwiedza, mimo że niektórzy deklarowali taką chęć.
Na przyjaźń i wdzięczność postsowieckich ludzi, którym się zawsze „wszystko należy” nie warto liczyć.
Trzeba być tutaj stuprocentowym altruistą, ale też można się sfrustrować: „czy to ma sens, takie pomaganie bez wymagania słowa dziękuję?”. Oto dlaczego na początku tekstu nazwałem sam siebie głupkiem.
Tak na marginesie, rodzi się też refleksja, że Kościół w Polsce też tak ma, nawiasem mówiąc. Nieźle się nasz polski Kościół gimnastykował przez stulecia „po stronie narodu narodu”, zwłaszcza w trudnych czasach zaborów, okupacji i Solidarności, a dziś ma w zamian pogróżki i szyderstwa od sporej części tego narodu.
Zaczynam więc niemal od zera. W przeszłości bywało nas do 30 osób, zwłaszcza gdy mam zaplombowano parafię i młodzież zaczęła jeździć systematycznie na niedzielną Mszę do Taszkientu. Były takie czasy.
Nasza młodzież robiła tzw. „scenki”, uczestniczyła w asyście liturgicznej, opiekowała się okolicznymi cmentarzami, odwiedzała odległe parafie od Fergany do Urgencza…
Angren rzucał się w oczy.
Teraz to wszystko już przeszłość.
Trzeba zaczynać od nowa.
Duszpasterstwo jest minimalne.
Nie mam sił, jakie miałem niegdyś, by nieustannie szukać wiernych.
Po prostu czekam na cud i pomoc „Wszystkich Świętych” w tym Judy Tadeusza… Wiem że to „strategia samobójcza”, ale póki co sił mi brak i natchnienia.
Może zdobędę na powrót te siły podczas urlopu w Polsce – bardzo na to liczę.
Jedyne na co mnie stać, a czego dawniej nie robiłem w Angrenie, to praca przy remoncie posesji.
Jak już latem pisałem, moja parafia w Angrenie ma śliczny tytuł: „Bożego Miłosierdzia”. Posiada trzy działki w dzielnicy Gulzor (Dzielnica Kwiatów). To niegdyś ciche osiedle prywatnych domków. Teraz ruch zrobił się taki jak w TASZKIENCIE.
Uzbecy dużo podróżują po świecie i wspierają rodziny zdobytymi pieniędzmi. Ci co pozostali w ojczyźnie są bardzo pracowici i grzeczni. W metro czy w autobusie głos z taśmy zachęca młodzież by ustępować miejsca starszym.
W słynnym mieście Andidżanie jest filia amerykańskiej firmy „General Motors” i duży procent ludności jest zmotoryzowany. Małe Chevrolety, Cobalty i chińskie BYM-y zapełniają ulice.
Nasze osiedle leży niedaleko innego dużego osiedla o zagadkowej nazwie 6/4. Kiedyś było to osiedle widmo. Było dużo opuszczonych mieszkań. Obecnie tętni życiem. Są tu liczne czteropiętrówki i kilka szkół w tym Kolegium Medyczne. Oba osiedla leżą w zachodnio-północnej części miasta.
Obok nas, na równoległej ulicy są Baptyści, a parę ulic dalej Adwentyści, czyli konkurencja.
Póki co przegrywamy „walkę o dusze”, bo energicznym protestantom się udało zalegalizować wspólnoty w latach 90-tych, gdy reżym sprzyjał wolności sumienia.
Myśmy się starali w latach dwutysięcznych, gdy ta wolność stopniała do zera. Obecnie trwa odwilż i na tej fali parafia mogła wyjść jak Feniks z popiołu. Proces zdobywania dusz idzie jednak jak krew z nosa.
Jak wspomniałem mamy trzy posesje. Dwie z nich w spadku od pewnego konwertyty, pastora Włodzimierza o polskim pochodzeniu. Trzecią wykupiliśmy od naszego parafianina, który miał niemieckie pochodzenie.
Naszymi sąsiadami są obecnie Uzbecy i Tadżycy. Co pierwsi nas nie lubią ci drudzy kochają.
Jedna działka numer 23, położona na ul. Amira Temura (po polsku Tamerlana czyli Żelaznego Timura – wnuka Czyngis-Chana). Jest to przerobiony dom i solidny garaż na kaplicę i oratorium. Druga działka numer 25 została przeznaczona pod plebanię a trzecia numer 27 to ma być dom oazowo- rekolekcyjny i tam są potrzebne środki, bo dom zapluskwiony, a pomieszczenia pomocnicze zgniłe trzeba było rozebrać. Wszystko leży w gruzach.
Nie jest to jakaś super inwestycja, ale dla wspólnoty złożonej teoretycznie z 25 osób, a w praktyce to jest 3 dorosłych i 10 maluchów. Taka jest maksymalna frekwencja w niedzielę. Nie sposób oczekiwać na jakąś realną pomoc ze strony parafian.
Dwie kobiety pomagają na zmianę na kuchni, bo trzeba pokarmić robotników. Do sprzątania kaplicy nikt się nie garnie, więc z konieczności proszę o to młodzież i dzieci.
W czwartki mamy lepszą frekwencję bo przyjeżdżają siostry szarytki na katechezę i dość często towarzyszy im biskup jako kierowca albo zatrudniony u sióstr Matki Teresy nawrócony Uzbek o imieniu Ichtior.
Lekarze twierdzą że to jeden z miliona pacjentów któremu udało się wyleczyć a raczej uzdrowić z marskości wątroby.
Kto widział mój grudniowy grafik, wie że mam głosić niedzielne kazania misyjno- adwentowe w kilku parafiach w Polsce.
Na to wszystko co opisałem potrzebne są środki. Póki co, ks. Biskup dzieli się swymi oszczędnościami, ale ja też staram się coś od siebie dołożyć.
Kwestuję więc na takie drobne remonty, czy pomysły duszpasterskie, każdy raz gdy jestem w Polsce.
Tak również będzie podczas nadchodzącego urlopu.
Bóg zapłać wszystkim moim przyjaciołom i sponsorom których napotykam w trakcie moich urlopowych wędrówek.
Ks. Jarosław Wiśniewski FD – Angren Uzbekistan


