Cegielnia Kosewo, niewielka wieś w gminie Pomiechówek, żyje w cieniu strachu. Od kilku lat jej mieszkańcy codziennie narażeni są na niebezpieczeństwo ze strony agresywnych psów, które swobodnie biegają po okolicy. Pomimo wielokrotnych zgłoszeń do różnych instytucji, problem wciąż nie został rozwiązany.
„Już nie mamy siły, żyjemy w ciągłym lęku” – mówi jedna z mieszkanek wsi, która zdecydowała się zaalarmować media. – „Psy rasy Amstaff od lat krążą po naszej miejscowości, atakują ludzi i stanowią śmiertelne zagrożenie. Boimy się wypuścić dzieci na podwórko, a starsi ludzie nie wychodzą sami z domów. To nie jest normalne.”
Niepokój mieszkańców potęguje fakt, że posesja, na której przebywają zwierzęta, znajduje się zaledwie 50 metrów od przystanku autobusowego. Każdego ranka dzieci czekające na szkolny autobus narażone są na nieprzewidywalne zachowanie psów.
„To cud, że jeszcze nie doszło do tragedii” – mówi inna mieszkanka. – „Psy już pogryzły nastolatka, a starsza kobieta ledwo uniknęła ataku, osłaniając się rowerem. Co musi się stać, żeby ktoś wreszcie podjął konkretne działania?”
Mieszkańcy zgłaszali problem do różnych instytucji – od Gminy Pomiechówek, przez Starostwo Powiatowe, po Policję. Interwencje były podejmowane, jednak nie przyniosły one trwałych rezultatów.
Bezsilność instytucji
Urząd Gminy Pomiechówek w oficjalnym piśmie potwierdził, że sprawa jest im znana od dawna. Już w 2022 roku przeprowadzono siedem interwencji policyjnych, a w 2024 roku – kolejne dwie. Właściciele psów byli karani mandatami, a nawet kierowano wobec nich wnioski o ukaranie do sądu.
9-I-25r. pracownicy Wydziału Gospodarki Komunalnej przeprowadzili rozmowę z matką właściciela psów. Okazało się, że właściciel wyjechał do Francji, a psy pozostawił pod opieką matki. Kobieta zapewniła, że psy obecnie przebywają w kojcach i nie są wypuszczane.
„Zdaję sobie sprawę, że to groźne psy, ale naprawdę nie wypuszczam ich z kojca” – miała powiedzieć matka właściciela podczas spotkania z urzędnikami.
Problem jednak pozostaje. Mieszkańcy nie wierzą, że sytuacja się poprawi.

„Dziś są w kojcach, ale co będzie jutro? Właściciel wyjechał za granicę i zostawił psy same sobie. Kto zagwarantuje, że te zwierzęta nie wydostaną się z posesji? Posesja nie ma nawet ogrodzenia!” – pyta retorycznie jedna z osób.
Oczekiwanie na rozwiązanie
Mieszkańcy Cegielni Kosewo apelują o natychmiastowe rozwiązanie problemu. Boją się, że w końcu dojdzie do tragedii, której można było zapobiec.
„Jesteśmy już naprawdę zdesperowani. Jeśli nikt nie pomoże, jeśli nie zostaną podjęte stanowcze kroki, to pewnego dnia usłyszymy, że kogoś te psy zabiły. I wtedy dopiero wszyscy się obudzą” – mówi rozgoryczona mieszkanka.
Czy odpowiednie służby podejmą skuteczniejsze działania, zanim dojdzie do nieszczęścia? Mieszkańcy Cegielni Kosewo czekają na decyzje, które zapewnią im bezpieczeństwo. Czas ucieka, a z każdą chwilą rośnie ryzyko, że strach przerodzi się w tragedię.