Oceń ten post

 

W polskich obchodach Bożego Narodzenia, najważniejsza jest Wieczerza wigilijna, z dawna zwana Wilią, Postnikiem, Bożym obiadem a na wschodnich ziemiach, Kutią. Ta nazwa wywodzi się zapewne od głównej potrawy postnej, podawanej uroczyście na świąteczny stół.

 

Zgodnie z najstarszym polskim obyczajem, na wigilijnym stole

Jadwiga Wołynik j.wolynik@tio.com.pl

obowiązkowo podawano potrawy z płodów i darów ziemi: zbóż, warzyw i roślin oleistych ( kapusty siemienia lnianego i konopnego, maku, grochu, fasoli, bobu, soczewicy), owoców suszonych i świeżych (jabłek, gruszek, śliw) a także miodu, grzybów i ryb a więc wszystkiego, co rodzi się w polu, w sadzie, ogrodzie, lesie, leśnej barci oraz w wodzie. Zapewne po to, aby w następnym roku matka Ziemia wydała dobre plony.

W ten wieczór jadano: chleb, żur, barszcz z buraków, zupę grzybową, kapustę na oleju z grzybami, pierogi z postnym nadzieniem (mak, kapusta, grzyby, soczewica, suszone śliwki) kasze (gryczana, pęczak, pszenica), ziemniaki, kluski z makiem lub zalane słodkim kompotem z suszonych owoców. Najstarsze znane mi dania to kisiel owsiany zwany siemieńcem lub siemieniotką, zupa z ziaren konopi oraz kutia. Prawdziwa kutia to gotowana pszenica, podawana z tartym makiem i polana miodem.

Potrawy z ryb przyszły z czasem. Początkowo jadano je tylko tam, gdzie były łowiska, ale kupcy i rozwój handlu rozpowszechnił ich spożycie.

Jadłospis wigilijny zależał od statusu społecznego i zamożności domu, miał też wiele regionalnych wariantów. Tradycyjnie potraw miało być 12, tyle ile miesięcy w roku.

Prawdziwie postna i dość skromna była Wilia chłopska, złożona z prostych potraw, takich jak kasze, kluski, pierogi, groch i kapusta omaszczona olejem.

Wigilia szlachecka natomiast, to wykwintna uczta, gdzie podawano zupy migdałowe, rybne, grzybowe i owocowe. Serwowano ryby na kilka sposobów. Pieczono ciasta i torty. Pito przednie wina, miody i najlepsze gatunki wódki.

Jadłospis wigilijny zmieniał się z czasem, łagodzone były posty, rozwijał się handel i kontakty z państwami ościennymi. W polskiej kuchni zagościły zamorskie przyprawy korzenne, bakalie, nieznane wcześniej gatunki owoców i ryb.
W dobrym tonie były już nie tylko kluski z makiem, ale bogate w ingrediencje wszelakie strucle makowe, kołacze z rodzynkami, staropolskie pierniki miodowe z dodatkiem przypraw korzennych: pieprzu, ziela angielskiego, kardamonu, orzechów, goździków i cynamonu.

Prosta kolacja zmieniła się w biesiadowanie. Mawiano, „ od Wigilii  Bożego Narodzenia, aż do Trzech Króli, strucla miejsce chleba zastępuje”.

Ano kołacze i strucle, po 2 do 3 łokci bywały. A łokieć, to dziś długość około 60 cm. Tak wielkie je pieczono, że na specjalnych saniach do dworu były wiezione. Zarówno skromną jak i wystawną wieczerzę, kończył kompot z suszonych owoców.

W chłopskim domu były to ulęgałki zebrane z miedzy, natomiast we dworze i bogatym domu kupieckim delektowano się kompotem z fig z dodatkiem zamorskich cytrusów i miodu. Do stołu podawano owoce w cukrze, suszone daktyle i inne słodycze.

Wichry historii, rewolucje i wojny przyniosły kolejne zmiany. Z dawnych tradycji zostały okruchy.

Czas oszczędził i do dziś dalej pozostało, kilka zwyczajów i rytuałów. Dalej jest to bardzo rodzinne święto, dzielimy się chlebem lub opłatkiem, próbujemy każdej potrawy, nawet mało lubianej, to z szacunku dla Matki Ziemi i jej darów, aby przez cały rok nikogo nie ominął dobrobyt i zdrowie. Szanujemy pracę i gościnność domu gospodarzy.

Na stole dalej stawiamy talerz z łyżką dla niespodziewanego gościa. Każdego, bowiem, kto do drzwi tego dnia zapuka, należy zaprosić do stołu i ugościć należycie. Dalej kładziemy siano pod obrus.

Ze wszystkich niegdyś praktyk zostało niewiele a najczęściej są im wierni starsi mieszkańcy wsi, przywiązani do swych tradycji.

Drzewiej, z każdej potrawy, odkładano do snopka po łyżce z każdej potrawy i wraz z sianem z wigilijnego stołu i opłatkiem zanoszono do stajni i obory, dzieląc się z bydlątkiem radością Bożego Narodzenia i z nadzieją, aby w zdrowiu się chowało. Dziś mało, kto traktuje ten zwyczaj z powagą, a szkoda.
Już tylko dla żartu chowamy do portfela łuskę z wigilijnego karpia, aby przez cały rok przynosiła  szczęście a właścicielowi żyło się dostatnio. Pomimo wszelkich zmian, polska wigilijna wieczerza zachowała swoją niezwykłość i bogactwo obyczajów, także kulinarnych. Każdego roku, tu w ojczyźnie czy tam na emigracji, siła tradycji zachęca nas do wszelkich świątecznych przygotowań, do troski o rodzinę. Nie szczędzimy czasu, ani pracy na świąteczne potrawy, dekoracje stołu i domu. Jest siła, która sprawia, jak Polska długa i szeroka, że pustoszeją i cichną ulice. W domach na wsi i w największych aglomeracjach miejskich zapalają się świąteczne światełka. Wszyscy, obyczajem naszych przodków, gromadzimy się przy wspólnym, świątecznym stole.

Wybaczamy sobie wzajemnie wszystkie nieprzemyślane słowa, które padały w zapędzeniu i gniewie. Składamy sobie wzajemne dobre życzenia, cieszymy się wspólną obecnością, wspominamy tych, którzy odeszli, doceniamy dobrobyt w którym dziś, przyszło nam żyć.

Nawiązując do tradycji, pragnę opowiedzieć Państwu o naszej Wigilii w Kole Gospodyń Wiejskich w Maryninie, gdzie Przewodniczącą jest niezmiennie od ponad 50 lat …..Nasza HALINKA NAŁĘCZ. To już ponad pół wieku drodzy Państwo.

Po raz kolejny gościnny dom Halusi rozświetliło świąteczne światełko. Zapachniało świątecznymi daniami. Halinka to mistrzyni kuchni, zdobywczyni nagród na rozlicznych konkursach. Radości i braterskich uścisków nie było końca. Obowiązkowo i dodatkowo, każda z nas przyniosła popisowe danie.
Takich smaków żadna, nawet 5 gwiazdkowa restauracja nie jest w stanie osiągnąć. My to robimy z sercem, dobrą ręką i z miłością.

Były życzenia i wspólne kolędowanie. Wymiana doświadczeń i wzajemne porady. Oto życzenia, jakie własnoręcznie napisała Małgosia Bilińska dla naszej Halinki, one potwierdzają wszystko, co już napisałam, cytuję:

Dla Halinki.
U Halinki się dziś spotkałyśmy,
Na Wigilię przybyłyśmy.
„Opłatek” Halinka przygotowała,
I nas pozapraszała.

Święta Bożego Narodzenia się zbliżają,
I Nas wszystkich uszczęśliwiają.
Ludzie serca otwierają
I najbliższych zapraszają.

Jak to dobrze, że Halinkę mamy!
U niej zawsze się spotykamy.
Dużo serca i serdeczności,
Ona ma dla wszystkich gości.

Stół jak zawsze zastawiony
I świątecznie przystrojony.
Wszystkie panie najważniejsze,
A potrawy najpyszniejsze.

Wszyscy Wesołych Świąt sobie życzymy,
Chodź za rok się tu zobaczymy.
Radujemy się, gdy wieczerza gotowa,
Bo ta u Halinki jest wyjątkowa.

Wesołych  Świąt!

 

Na Wigilii, były poważne rozmowy, były i żarty. Nasza członkini, Tereska Krzyczkowska jest niedościgniona w opowiadaniu tak zwanych „kawałów” i abyście, Wy Państwo mogli się też roześmiać, przytoczę dwa.
1) „Pani w szkole pyta Jasia,
Z jakiego prezentu od Mikołaja jesteś Jasiu najbardziej zadowolony?
Mały Jasio odpowiada, a z trąbki prosę pani.
A to czemu tak ta trąbka Jasieńku ci się podoba?
Zapytała pani.
Aaaaaaaa, prose pani, bo jak ja zacynam grać, to tata sybko daje mi 10 złotych.”
2) „W galerii handlowej spotykają się dwaj kolesie:
„Ty ….kupiłeś już coś pod choinkę?
Jasne, oczywista, metalowy stojak pod choinkę,
nie widzisz?

Drodzy Państwo, sumując moją opowieść, przekazuję złotą myśl z naszego świątecznego spotkania:

„NIEWAŻNE CO POD CHOINKĄ,WAŻNE KTO WOKÓŁ NIEJ”
W imieniu moich koleżanek i własnym, z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam kochani, aby ten wyjątkowy czas był chwilą zatrzymania i refleksji nad tym, co w życiu jest najważniejsze, niech świąteczne dni przyniosą spokój, szczęście i radość z bycia razem z najbliższymi.

Jak co roku o tej porze – 
Jadwiga Wołynik

 

 

Poprzedni artykułBoże Narodzenie po mazowiecku