Ks. Jarosław Wiśniewski, misjonarz w Uzbekistanie, opublikował reportaż o ustawieniu 27-VII dużego krzyża przy parafii katolickiej w uzbeckim Angrenie. Zdarzenie zbiegło się z okresem wspomnienia św. Szarbela, co natchnęło autora do refleksji nad świętością w muzułmańskim kraju. Celem było stworzenie znaku dla szukających Boga i pamiątki Roku Jubileuszowego.
Reportaż zatytułowany „Światło w tunelu” opisuje zdarzenie z Angrenu, określanego jako „serce Azji”. Autor wspomina, że w Polsce dzień św. Szarbela przypadał 28-VII-2025 r., choć w innych krajach obchodzono go wcześniej. „Człowiek zagadkowy i coraz bardziej popularny” – pisze o świętym, który praktykował świętość w muzułmańskim kraju, co nie jest łatwe. Nawiązuje do niedawnego zbombardowania jedynego kościoła w Gazie, gdzie krzyż jednak ostał, co boli, ale daje nadzieję.
Ks. Wiśniewski wysłał foto i krótkie wideo z wydarzenia, które miało miejsce pod koniec lipca Roku Jubileuszowego. Nie każdy dzień jest radosny, ale ten rozpierał radością z powodu krzyża, często lekceważonego lub niszczonego. Duży krzyż to pamiątka Roku Jubileuszowego. W kościele istnieje zwyczaj stawiania dużych pamiątkowych krzyży na skrzyżowaniach wiejskich dróg, na oazach, podczas misji parafialnych, w centrum cmentarza i na jubileusz. To dobry pretekst. Autor łączy się duchowo z młodzieżą całego świata przeżywającą nadchodzące spotkanie jubileuszowe z Papieżem w Rzymie.
Widział podobny „jubileuszowy krzyż” z długimi schodkami w Papui, w wysokich górach diecezji Mendi koło Jalibu. Nasz krzyż jest podobno podarunkiem z Francji. Nie znamy imienia darczyńcy. Było to jakieś 20 lat temu i do wielkiego placu przy katedrze jakoś on nie pasował. Mimo swych rozmiarów nadal zdawałby się malutki. Dawny proboszcz i superior Misji w Taszkiencie Krzysztof Kukółka żartował, że ten krzyż ma formę i rozmiary krzyża Ku Klux Klanu. „Co ja z nim będę robić?” – wykrzyknął na jego widok. Od podarunku się jednak nie wyrzekł, nie wypadało. Nie spieszył się też z jego ustawieniem. Krzyż czekał długo na swoją nową lokalizację i przeznaczenie.
Biskup miał jednak pomysł. Podarował go naszej malutkiej parafii w górach, gdzie żadnych symboli religijnych nie ma ani środków na zbudowanie wieży z solidnym krzyżem. Ten duży miałby być „znakiem drogowym” i zachętą dla szukających Boga. Z początku wydawało się, że nie uda się go przetransportować. Miał 9 metrów i ponad 300 kg. Zmniejszyliśmy go więc. Teraz ma 5 metrów, z czego metr zakopany w ziemi, i jego waga spadła o jedną trzecią. Ma teraz jakieś 180 lub 200 kg. Obliczyłem, że 6 lub 7 osób dorosłych może w rękach go podnieść. U nas pasuje jak ulał. Już stoi skromnie. Żaden Ku Klux Klan. Zwykły „krzyż wioskowy”.
Nie ważne, kto go podarował i kto go transportował czy dekorował. Długo by o tym opowiadać i zawsze bym kogoś pominął. Pozwólcie jednak, że spróbuję wymienić kilka osób. W rzeczy samej, chcę zaznaczyć, że tu nie chodzi o „pośredników”, bo ich było wielu. Chodzi o Jezusa, który w tych „przypadkowych ludziach” różnych wyznań został znów uwielbiony. On niechaj będzie postacią centralną tej opowieści. Jakby x. biskup Jerzy Maculewicz nie podrzucił tego pomysłu i nie pozwolił przewieźć do Angrenu, to krzyż by nadal gnił pod gołym niebem na kontenerach. Jakby kowal Włodzimierz rodem z Donbasu się nie zlitował, nie pociął i nie załatwił transportu u siebie w zakładzie, to nic by nie wyszło. Szef jego firmy metalurgicznej i kierowca, oboje wyznawcy islamu, nie chcieli ani grosza za transport na solidną odległość 80 km. To są wielkie koszty i nie było mnie na to stać. Zrobili mi taki prezent miesiąc temu pod ciekawym pretekstem „na moje urodziny”.
Dekorowanie, rżnięcie, spawanie to cała epopeja. Już o tym wcześniej napisałem. Trwało to dokładnie miesiąc. Jako proboszcz angreński skorzystałem z przywileju, jaki dają w Polsce moi koledzy z racji na żniwa, i zarządziłem „prace społeczne dla ochotników”. W Rosji to nazywają „sobotnik”. Właśnie 27-VII-2025 r. pod koniec lipca Krzyż Pański „został podwyższony”. Stało się to w kraju Nestorian, Awicenny, średniowiecznych misjonarzy minorytów, Tamerlana, Bobura, Anny German i żołnierzy Andersa. To musiało się stać tylko wtedy. W innym czasie nie zebrałbym tylu mężczyzn. Zaznaczę, że wszyscy pracowali nie dla pieniędzy, lecz „na ochotnika”; w tej ekipie było 3 muzułmanów. Musiałem im wszystkim dać dyspensę. Inaczej w innym terminie nic by nie wyszło. Wszyscy czymś zajęci. Tylko w niedzielę niemal każdy ma czas. Toteż jeszcze raz zaznaczę, że nie jestem w stanie wspomnieć, jak wielu ludzi mi pomagało.
Wymienię tylko dla przykładu: diakona Fahriddina. On zrobił pomiary krzyża i pomagał go „spuścić na dół” z „miejsca internowania”. Karkołomne zadanie. Wspomnę ekipę 3 chłopców prawosławnych z pochodzenia. Jeden Rosjanin i dwu metysów „rosyjskich Gruzinów”. Kowal – artysta dojeżdżał cały miesiąc na weekendy na skuterze 80 km. Zajmowało mu to 3 godziny w jedną stronę. Tyle samo powrót. Zadeklarował, że nie chce za pracę ani grosza. Co za niezwykłe poświęcenie – przecież on ma już 70 lat i nie najlepsze zdrowie. Pomagał chłopiec ukraińskiego pochodzenia Sasza, elektryk i murarz Uzbek o imieniu Mahmud z dwoma synami – to opisani wyżej muzułmanie. Igor, dawny stróż rodem z Syberii, też prawosławny. Katolicy byli w mniejszości tej ekipy.
Jak widać, rzecz nie dokonała się w zwykły sposób. Pan Bóg wyraźnie nad tym czuwał. Nie piszę, by siebie pochwalić czy moich pracowników. Tu chodzi o Pana Jezusa, który jest słabo znany i nieśmiało głoszony w Azji. Zwłaszcza w Azji Centralnej. Nasza uliczka w mieście Angrenie jest dość ruchliwa, ale tabliczki z napisem „parafia katolicka” niemal nikt do dziś nie dostrzegał, bo nasza kaplica wygląda jak „fiński domek”. Takich domów stoi obok na naszej ulicy kilkadziesiąt. Przytłaczająca większość mieszkańców w okolicy to wyznawcy islamu. Gdy się weźmie pod uwagę, w jakim kraju ta akcja „montowania krzyża” się odbyła i na jakim kontynencie, to rzecz niesłychana. Krzyż ma być podświetlony, co można skwitować formułą, że również „na naszej ciemnej uliczce zajaśniało światło”. Dodam, że 12 lat temu bym w coś takiego nie uwierzył, choć byłem wtedy w tym samym miejscu. Świat powoli się zmienia. Czasami na lepsze. Oby tak dalej.
To wydarzenie podkreśla katolicką wartość wspólnoty i ekumenizmu, gdzie ludzie różnych wyznań współpracują dla chwały Bożej, w trudnych warunkach muzułmańskiego kraju, inspirując się świętymi jak św. Szarbel.
Cross Illuminates Uzbek Darkness: Hope in the Heart of Muslim Asia
Ks. Jarosław Wiśniewski, a missionary in Uzbekistan, published a report on the erection of a large cross at the Catholic parish in Angren. This took place on July 27, 2025, in Angren, Uzbekistan. The event coincided with the period of the commemoration of St. Charbel, which inspired the author to reflect on holiness in a Muslim country. The purpose was to create a sign for those seeking God and a memento of the Jubilee Year.
The report titled „Light in the Tunnel” describes the event from Angren, referred to as the „heart of Asia.” The author mentions that in Poland, the day of St. Charbel fell on July 28, 2025, although it was celebrated earlier in other countries. „A mysterious man and increasingly popular” – he writes about the saint who practiced holiness in a Muslim country, which is not easy. He refers to the recent bombing of the only church in Gaza, where the cross nevertheless remained, which hurts but gives hope.
Ks. Wiśniewski sent a photo and a short video from the event, which took place at the end of July in the Jubilee Year. Not every day is joyful, but this one burst with joy because of the cross, often disregarded or destroyed. The large cross is a memento of the Jubilee Year. In the church, there is a custom of erecting large commemorative crosses at intersections of rural roads, at oases, during parish missions, in the center of the cemetery, and for jubilees. This is a good pretext. The author spiritually connects with the youth of the whole world experiencing the upcoming jubilee meeting with the Pope in Rome.
He saw a similar „jubilee cross” with long steps in Papua, in the high mountains of the Mendi diocese near Jalibu. Our cross is reportedly a gift from France. We do not know the name of the donor. It was about 20 years ago, and it did not fit the large square at the cathedral. Despite its size, it would still seem tiny. The former pastor and superior of the Mission in Tashkent, Krzysztof Kukółka, joked that this cross has the shape and size of a Ku Klux Klan cross. „What am I going to do with it?” – he exclaimed upon seeing it. However, he did not renounce the gift; it was not proper. He was not in a hurry to set it up either. The cross waited a long time for its new location and purpose.
The bishop had an idea, however. He gave it to our tiny parish in the mountains, where there are no religious symbols nor means to build a tower with a solid cross. This large one was to be a „road sign” and an encouragement for those seeking God. At first, it seemed it could not be transported. It was 9 meters and over 300 kg. So we reduced it. Now it is 5 meters, of which one meter is buried in the ground, and its weight dropped by one-third. It now weighs about 180 or 200 kg. I calculated that 6 or 7 adults can lift it by hand. It fits us perfectly. It already stands modestly. No Ku Klux Klan. An ordinary „village cross.”
It does not matter who donated it and who transported or decorated it. It would take a long time to tell, and I would always omit someone. Allow me, however, to try to name a few people. In fact, I want to emphasize that it is not about „intermediaries,” as there were many of them. It is about Jesus, who in these „random people” of different faiths was glorified again. Let Him be the central figure of this story. If Bishop Jerzy Maculewicz had not suggested this idea and allowed it to be transported to Angren, the cross would still be rotting under the open sky on containers. If blacksmith Włodzimierz from Donbas had not taken pity, not cut it, and not arranged transport at his plant, nothing would have come of it. The boss of his metallurgical company and the driver, both Muslims, did not want a penny for transport over a solid distance of 80 km. These are huge costs, and I could not afford it. They gave me such a gift a month ago under a curious pretext „for my birthday.”
Decorating, cutting, welding is a whole epic. I wrote about it earlier. It lasted exactly a month. As the Angren pastor, I took advantage of the privilege that my colleagues in Poland give due to the harvest and ordered „social work for volunteers.” In Russia, this is called „subbotnik.” It was on July 27, 2025, at the end of July that the Lord’s Cross „was elevated.” It happened in the country of Nestorians, Avicenna, medieval Minorite missionaries, Tamerlane, Babur, Anna German, and Anders’ soldiers. It had to happen only then. At another time, I would not gather so many men. I will note that everyone worked not for money but „voluntarily”; in this team, there were 3 Muslims. I had to give them all a dispensation. Otherwise, at another time, nothing would come of it. Everyone is busy with something. Only on Sunday almost everyone has time. Therefore, once again, I will note that I am unable to mention how many people helped me.
I will mention only as an example: Deacon Fahriddin. He measured the cross and helped „lower it down” from the „place of internment.” A neck-breaking task. I will mention the team of 3 boys of Orthodox origin. One Russian and two mestizos „Russian Georgians.” The blacksmith – artist commuted the whole month on weekends on a scooter 80 km. It took him 3 hours one way. The same for the return. He declared that he does not want a penny for the work. What extraordinary dedication – after all, he is already 70 years old and not in the best health. A boy of Ukrainian origin helped, Sasha the electrician and Uzbek mason named Mahmud with two sons – these are the aforementioned Muslims. Igor, former guard from Siberia, also Orthodox. Catholics were in the minority of this team.
As you can see, the matter did not happen in an ordinary way. God clearly watched over it. I do not write to praise myself or my workers. It is about the Lord Jesus, who is poorly known and timidly proclaimed in Asia. Especially in Central Asia. Our street in the city of Angren is quite busy, but the sign with the inscription „Catholic parish” almost no one noticed until today, because our chapel looks like a „Finnish house.” Dozens of such houses stand next on our street. The overwhelming majority of residents in the area are Muslims. When one considers in what country this „cross mounting” action took place and on what continent, it is unbelievable. The cross is to be illuminated, which can be summed up with the formula that also „on our dark street light has shone.” I add that 12 years ago I would not have believed in something like this, although I was in the same place then. The world is slowly changing. Sometimes for the better. May it continue so.
This event emphasizes the Catholic value of community and ecumenism, where people of different faiths collaborate for the glory of God, in difficult conditions of a Muslim country, inspired by saints like St. Charbel.