Wojna na epitety i nietrącące logiką komentarze na internecie? To wszystko już było. Do tego wszyscy zostaliśmy przyzwyczajeni. Teraz przyszedł czas na wojnę na prześcieradła!
Atak, słowo jakże modne w niektórych kręgach polityczno-medyczno-medialnych Nowego Dworu już nastąpił. Czy dojdzie do wojny? Tego tak na prawdę nie wiadomo. Z wojną bowiem, jak z tangiem. Do jednego i drugiego trzeba dwojga. Tymczasem zaatakowani do sklepu z tekstyliami jeszcze nie pośpieszyli i, zdaje się, nie pospieszą, patrząc z zażenowaniem na poziom swych przeciwników.
Rozpostarte na płotach i trotuarach szmaty zwycięstwa w potyczce wyborczej atakującym raczej nie przyniosą. Mogą, co najwyżej dowodzić, że świadkami jesteśmy chamstwa i prostactwa nie tylko wirtualnego w Nowym Dworze, ale i materialno-umysłowego.
Każdy z biegnących w stronę wymarzonego fotela ma jakieś upiory. Jeden ponoć jakieś tam mieszkania dziwnym trafem przydzielone nie temu, któremu powinien, innemu śnią się papiery urzędowe ze złowrogą pieczęcią i nadal rozciera nadgarstki po zbyt mocno zaciśniętych obrączkach, to i na trzeciego, a może i czwartego coś musiało się znaleźć. Ktoś myślał, myślał i wyszła z tego afera prześcieradłowa.
Sam zaatakowany ni podszedł to tego zbyt poważnie. – Komentując „brudną kampanię” ponawiam swój apel o dyskusję w sposób cywilizowany i spieranie się merytorycznie za pomocą argumentów. Działania, które zostały skierowane w moją stronę to zwykły wandalizm i agresja w przestrzeni publicznej – kwituje.
Nieco poważniej podeszły do tego organa ścigania. No, ale oni zawsze muszą udawać poważnych… Pewną pomocą będzie im zapewne nieprzemyślany manewr atakujących. Bazgrząc na szmacie „won”, myśleli zapewne, że wyjdą na światowców, takich, co to angielski znają, a jedynie ujawnili pozostałości gwary z rosyjskiego zaboru.
Piotr Korycki