Strona główna Powiat Polskie dzieci z Pahiatua

Polskie dzieci z Pahiatua

5/5 - (1 vote)

30 października 1944 roku do nowozelandzkiej Zatoki Wellington wpływa amerykański transportowiec „USS General George M. Randall”. Na jego pokładzie znajduje się 733 polskich dzieci, którym udało się wydostać wraz ze 105 opiekunami z Sybiru. Myśląc o deportowanych do ZSRR oczami wyobraźni widzimy przemarzniętych łagierników, karczujących tajgę. Tymczasem, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę, część z nich po zawarciu paktu Sikorski-Majski trafiła do Afryki, Indii, Meksyku lub Nowej Zelandii.

Rok wcześniej, latem 1943 r. w nowozelandzkim porcie Wellington cumował amerykański statek z Polakami uchodzącymi z ZSRR, wśród których było 300 dzieci. Pasażerowie nie mogli opuszczać pokładu transportowca płynącego do Meksyku. Żona konsula generalnego RP w Wellington, dr. Kazimierza Wodzickiego hrabina Maria Wodzicka, zorganizowała pomoc dla emigrantów. Nowozelandczycy wykazali się ogromną ofiarnością, a pani Wodzickiej udało się zainteresować całą akcją żonę premiera Nowej Zelandii Janet Fraser. Premier Fraser traktował Polaków z Armii Andersa jako sprzymierzeńców w walce z Niemcami.

Kiedy w wyniku niemiecko-sowieckiego porozumienia ZSRR zagarnął w 1939 roku 52 procent terytorium Polski, ntychmiast rozpoczęły się deportacje Polaków na Sybir. Kulminacją tego procesu były wywózki w latach 1940 – 1941. Nigdy nie poznamy prawdziwej liczby Polaków wywiezionych na wschód podczas II wojny Światowej i bezpośrednio po niej. Jedni twierdzą, że wywiezionych było milion, inni, że nawet półtora miliona. Komuniści starannie zacierali ślady swoich zbrodni.

Pamiętać trzeba, że transporty na wschód obejmowały całe rodziny. Zatem wśród tych, którzy trafili na nieludzką ziemię, było kilkaset tysięcy dzieci, które zetknęły się z niewyobrażalnym okrucieństwem sowieckiego systemu. Atak Hitlera na Związek Sowiecki sprawił, że sytuacja zesłańców uległa zasadniczej zmianie. Stalin przerażony klęskami ponoszonymi przez Armię Czerwoną postanowił wykorzystać Polaków do walki z byłym sprzymierzeńcem i zezwolił na stworzenie polskiej armii. Dowódcą polskich żołnierzy został generał Władysław Anders, który przed obliczem Stalina stanął wyniszczony pobytem i przesłuchaniami w sowieckich więzieniach.

Zdając sobie sprawę, że sowiecki „sojusznik” potraktuje Polaków jako mięso armatnie generał ostatecznie doprowadził do wyprowadzenia z ZSRR do Iranu nie tylko 80 tysięcy żołnierzy, ale też 40 tysięcy cywilów, w tym prawie 14 tysięcy ocalonych z syberyjskiego piekła dzieci.

Ogromne zasługi w ratowaniu małych Polaków z nieludzkiej ziemi miała Hanka Ordonówna, gwiazda przedwojennego kina i kabaretu. Ona także zdołała opuścić sowieckie „gościnne strony”, jednak pobyt w komunistycznym raju zrujnował jej zdrowie. Artystka zmarła na tyfus w Bejrucie.

Z Iranu uchodźcy zostali przetransportowani między innymi do Kenii, Tanganiki, Ugandy, Indii, Południowej Afryki, Palestyny, Meksyku i Nowej Zelandii, gdzie zostali przyjęci niezwykle serdecznie. Trzeba dodać, że tylko jedno z dzieci podróżowało z matką, pozostałe były sierotami.

Nowozelandzki premier Fraser zdecydował o przyjęciu wspomnianych 733 dzieci i umieszczeniu ich w odpowiednio przygotowanym miejscu, w mieście Pahiatua. Dawny obóz dla jeńców z Niemiec, Japonii i Włoch został odnowiony i rozbudowany. Znalazło się tam osiedle dla dzieci, budynek szkolny, ambulatorium, biblioteka, kuchnia i jadalnia. Kampus w Pahiatua działał do 1949 roku.

Peter Fraser znakomicie zdawał sobie sprawę z sytuacji Polaków w kraju, który dostał się w orbitę wpływów sowieckich. „Życzeniem naszego rządu jest, żeby ci młodzi ludzie mieli nieograniczoną wolność wyboru oraz żeby ich wybór był oparty wyłącznie na ich przyszłym szczęściu” – poinformował Szczęsnego Zaleskiego, przedstawiciela Ministerstwa Opieki Społecznej rządu RP na uchodźstwie.

Dzięki tej postawie władz Nowej Zelandii nie powiodła się przeprowadzona przez funkcjonariuszy SB próba skłonienia młodych emigrantów do powrotu do kraju. Zmusili oni krewnych sierot na pisanie listów wzywających do przyjazdu do PRL, co na szczęście nie przyniosło spodziewanego rezultatu.

Wszystko to sprawiło, że na Nowej Zelandii nie tylko istnieje i aktywnie działa Polonia, ale jest to Polonia modelowa. Nie powiodły się tam działania agentury peerelowskiej, która skłóciła Polonię w Stanach Zjednoczonych, czy Wielkiej Brytanii. Powód jest prosty. Wszyscy ci, którzy przypłynęli w 1944 roku statkiem do Zatoki Wellington znali się doskonale, razem dorastali i zdobywali wykształcenie, tworząc mocne więzi na całe życie. W tej sytuacji peerelowski wywiad nie był w stanie zainstalować swoich wśród nowozelandzkich polonusów swoich agentów. Wielu z młodych Polaków ukończyło studia, osiągnęło zawodowe sukcesy, a dziś współtworzą nowozelandzką elitę.

Polonusi na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego zorganizowali 12-tysięczny marsz poparcia dla „Solidarności”. Dzięki ich działaniom na Nową Zelandię trafiło 300 uchodźców z PRL. Obecnie nowozelandzka Polonia liczy około 4 tysięcy osób, w tym niemal 200 „dzieci z Pahiatua”. W roku 2010 jednej z warszawskich ulic nadano imię Petera Frasera, a w kolejnym roku Kazimierz i Maria Wodziccy zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżami Komandorskimi Orderu Odrodzenia Polski.

W roku 2018 prezydent Andrzej Duda nadał jednemu ze skwerów w Wellington imię Polskich Dzieci, a cztery lata później Peter i Janet Fraserowie za pomoc udzieloną małym Polakom zostali pośmiertnie odznaczeni Medalem Virtus et Fraternistas.

Juliusz Woźny

Artykuł publikujemy w ramach stałej współpracy w Kuryerem Polskim z USA.

_________________________________

October 30, 1944, the American transport ship USS General George M. Randall sailed into New Zealand’s Wellington Bay. On board were 733 Polish children, who, together with 105 guardians, had managed to escape from Siberia. When we think of those deported to the USSR, we often imagine frozen prisoners hacking away at the taiga. Yet few realize that after the Sikorski–Majski Pact, some of them were sent not only to Africa or India, but also to Mexico and New Zealand.

A year earlier, in the summer of 1943, an American ship carrying Poles who had fled the USSR anchored in Wellington. Among them were 300 children. The passengers were not allowed to leave the vessel, which was en route to Mexico. The wife of the Consul General of the Polish Commonwealth in Wellington, Countess Maria Wodzicka, organized aid for the emigrants. The New Zealanders showed immense generosity, and Mrs. Wodzicka succeeded in involving Janet Fraser, the wife of New Zealand’s Prime Minister. Prime Minister Peter Fraser regarded the Poles of Anders’ Army as allies in the fight against Germany.

When, as a result of the German–Soviet pact, the USSR seized 52 percent of Poland’s territory in 1939, deportations of Poles to Siberia began immediately. The peak of this process came during 1940–1941. We will never know the true number of Poles exiled eastward during and immediately after the Second World War. Some estimate one million, others as many as one and a half million. The Communists carefully erased the traces of their crimes.

It must be remembered that the transports eastward included entire families. Thus, among those sent to the inhuman land were hundreds of thousands of children, who faced the unimaginable cruelty of the Soviet system. Hitler’s attack on the Soviet Union fundamentally changed the fate of the deportees. Terrified by the defeats of the Red Army, Stalin decided to use the Poles in the fight against his former ally and agreed to the formation of a Polish army. Its commander, General Władysław Anders, appeared before Stalin emaciated from imprisonment and interrogation in Soviet prisons.

Realizing that the “ally” would treat Poles as cannon fodder, Anders ultimately succeeded in leading not only 80,000 soldiers but also 40,000 civilians, including nearly 14,000 children rescued from the Siberian hell, out of the USSR and into Iran.

Hanka Ordonówna, a star of prewar Polish cinema and cabaret, played a huge role in rescuing these young Poles from the inhuman land. She too managed to leave the Soviet “hospitable lands,” but her health was ruined by her stay in the Communist paradise. She died of typhus in Beirut.

From Iran, the refugees were transported to Kenya, Tanganyika, Uganda, India, South Africa, Palestine, Mexico, and New Zealand, where they were received with extraordinary warmth. It should be noted that only one of the children traveled with its mother — the rest were orphans.

Prime Minister Fraser decided to accept the 733 children and house them in a specially prepared location in the town of Pahiatua. A former camp for German, Japanese, and Italian prisoners of war was renovated and expanded. It became a settlement for the children, complete with a school building, clinic, library, kitchen, and dining hall. The Pahiatua Camp operated until 1949.

Peter Fraser was acutely aware of the Poles’ situation in their homeland, now drawn into the Soviet sphere of influence. “It is the wish of our government that these young people should have complete freedom of choice, and that their choice be based solely upon their future happiness,” he told Szczęsny Zaleski, representative of the Ministry of Social Welfare of the Polish Government-in-Exile.

Thanks to this stance of New Zealand’s authorities, a campaign organized by the Communist Security Service (SB) to persuade the young émigrés to return to the country failed. The regime had forced the orphans’ relatives to write letters urging them to come back to the People’s Republic of Poland — but, fortunately, without success.

As a result, the Polish community in New Zealand not only exists to this day but is considered exemplary. Unlike in the United States or the United Kingdom, the agents of the People’s Republic of Poland failed to divide it. The reason is simple: all those who had arrived on the ship in 1944 knew one another well, grew up together, and received their education side by side, forming lifelong bonds. Under such circumstances, the Communist intelligence services were unable to infiltrate the Polish community in New Zealand.

Many of the young Poles went on to graduate from universities, achieve professional success, and today form part of New Zealand’s elite.

When martial law was imposed in Poland, the Polonia organized a 12,000-strong march in support of “Solidarity.” Through their efforts, 300 refugees from the People’s Republic of Poland found asylum in New Zealand. Today, the Polish community in New Zealand numbers about 4,000 people, including nearly 200 “children of Pahiatua.”

In 2010, one of Warsaw’s streets was named after Peter Fraser, and the following year Kazimierz and Maria Wodzicki were posthumously awarded the Commander’s Cross of the Order of Polonia Restituta.

In 2018, President Andrzej Duda named one of Wellington’s squares in honor of the Polish Children, and four years later Peter and Janet Fraser were posthumously awarded the Virtus et Fraternitas Medal for their aid to the young Poles.

BRAK KOMENTARZY

Exit mobile version