Oceń ten post

Głoszący w tym roku rekolekcje w Pieścirogach ks. Jarosław Wiśniewski nadesłał nam kolejny swój tekst:
***

Dowiedzialem się o śmierci o. Franciszka Stopkowicza OFM Conv, rodem z Jasła.
Nie znam okolicznosci zgonu ale domyślam sie ze po prostu „nadeszła pora odpocząć”. Był to człowiek niezmordowany ale tez uśmiechnięty i rubaszny. Krępej postawy bialutki jak gołąbek.
Spędził on 30 lat na misjach w Zambii i kolejne 20 plus w Uzbekistanie. Pełnił funkcje Dyrektora krajowego Caritas w Uzbekistanie. Proboszczował długo w starożytnej Samarkandzie. Spędził też wiele lat w Taszkiencie. Obsługiwał parafie dojazdowe w Navoja i w Angrenie.
Trudno przesadzić wyliczając jego zasługi dla katolickiej wspólnoty w Uzbekistanie.
Składam wyrazy współczucia katolikom z wymienionych parafii jakie obsługiwał. Myślę że w Zambii kto się dowie o jego śmierci też będzie tak samo zasmucony.
Nikt niestety nie jest wieczny.
Pamiętam jaką dobrocią otaczał młodzież z Samarkandy.
Mimo podeszłego wieku znajdował z nimi wspólny język. Miał dla nich czas i serce a nawet sponsorował rokowy zespół muzyczny przy parafii.
Dla mnie gdy go czasem zastępowałem w Samarkandzie był bardzo szczery i wdzięczny. Lodówka była pełna i pieniędzy na zakupy pod dostatkiem.
Pamiętam jak się krępował że musi opuścić placówkę i gdzieś lecieć za granicę by reprezentować Caritas.
Pamiętam też jak sumiennie nas kapłanów wspierał z funduszu Caritas.
Robił to regularnie wydając nam pieniądze na podarunki i lekarstwa dla osób starszych właśnie na święta.
Jestem mu osobiście bardzo wdzięczny że objął po mnie Parafię Bożego Miłosierdzia w miasteczku Angren.
Za jego kadencji doszło do rejestracji wspólnoty mimo że mi się to przez 5 lat nie udawało.
Piękne było to że się opiekował grupą angielskojęzyczną czyli dyplomatami z placówek zagranicznych w Taszkiencie.
Miał ten język opanowany perfekcyjnie dzięki misjom afrykańskim.
Biskup Jerzy Maculewicz niecały rok temu pisał że siły o. Franciszka podupadły, bo skończył 90 lat.
Sam Biskup obsługiwał tę
Parafię. Było jasne że ktoś inny ma nieść te ciężary.
Wspominałem, że choć też mi stuknęła 60-tka i dręczy gruźlica to jednak jestem gotowy. To moje ostatnie święta w Papui. W Polsce mam niewiele do roboty. Rutynowe badanie płuc, obserwacja. Zęby poplombować, odwiedzić rodzinę i krewnych. Kiedy tylko wiza będzie gotowa ja też będę gotów.
Myślę że w połowie lutego. Najpóźniej na początku marca powinienem się zjawić w Taszkiencie i powędrować do osieroconego Angrenu. Podobno imię Jarosław znaczy tyle co „jary – wiosenny gość”.
Zimę niestety ze względu na nerki znoszę słabo ale dla moich płuc Taszkient to dobre miejsce bo suchy klimat.
W Papui parno jak w pralni. Wika, nasza dawna gosposia z katedry taszkienckiej radziła mi jeść psi tłuszcz, ale to recepta dla Koreańczyków raczej. Domyślam się że ks. Biskup jest teraz na pogrzebie o. FRANCISZKA.

Nie wiem tylko gdzie. Domyślam się że w Polsce. Proszę przekazać wszystkim znajomym braciom Franciszkanom i krewnym kondolencje z Papui. No i proszę o zdrowaśkę za jego duszę. Absolutnie sobie na dobrą pamięć zasłużył.
Jeśli prawidłowo odczytuję „znaki na niebie i na ziemii” to ta śmierć mnie przynagla.
Czuję jak mnie ten „stary dobry misjonarz” ponownie przywołuje.
Szesnascie lat temu zadzwoniłem z Donbasu do Samarkandy, bo myślałem że o. Lucjan mój stary kompan z Rosji tam jest. Telefon jednak odebrał o. Franciszek. Wszystko wypytał dokładnie i grzecznie zachęcił bym zadzwonił do Taszkientu.
Tak trafiłem tam do pracy w 2008 roku. Wytrwałem wtedy 5 lat. Kolejne 10 bylem w Papui.
Wygląda na to że nareszcie wracam. Mi też potrzebna jest zdrowaśka. Przyda mi sie w drodze powrotnej do Angrenu „na zastępstwo”.