Oceń ten post

Mam przeboja. Całopolskiego. Moja piosenkę patrio polo o tym jak Janek Sobiecki bronił Wiednia trzy razy i dlatego dostał przydomek Jan Sobieski Trzy, puszcza radio ogólnopolskie, co to nigdy o nim nie słyszałem, ale inni najwyraźniej tak, bo zaproszenia na koncerty się sypia jak szalone. Szczególnie wesela sobie to upodobały, odkąd pewien komik powiedział, że Wiedeń jest jak cnota, bronisz, bronisz, ale nie obronisz, jeśli chcesz mieć coś z życia. Nie do końca rozumiemy z Jolą o co się rozchodzi kaman, ale na dobrze płatne zamówienia żaden artysta nie narzeka, więc gramy i na weselach.

Kasy z tego tyle, że powiedziałem Joli, co to w piosence robi za Wiedeń i bardzo udatnie daje się bronić, w każdej zwrotce inaczej i coraz bardziej widowiskowo, że może se wybrać gdzie pojedziemy, byle się dało dojechać. Bo na samolot to ja się nie piszę odkąd się nie upijam. Na trzeźwo to każda chmura jest burzowa, a im samolot wyżej, tym bardziej mam poczucie, że fizyka kłamie jak politycy, którzy zawsze się zaklinają, że się uda i zawsze się nie udaje.

Co ciekawe Jola robić za Wiedeń nie lubi, bo jak twierdzi z pohańcami radzi sobie sama na tyle dobrze, że żadnej obrony nie potrzebuje, a już na pewno nie husarskiej, bo po co pohańca tratować, skoro można kulturalnie pogonić. Ale publika najbardziej lubi tratowanie właśnie, więc tratujem trzy razy, po każdej zwrotce i przy bisowaniu – ile tam razy publika sobie życzy. Efekt dźwiękowy do tratowania taki mam, że facetom kapcie spadają, a dziewczyny piszczą w ekstazie. Oprócz mojej Joli, bo jak już mówiłem, ona woli bronić się sama.

Koniec końców stanęło na tym że za pieniądze z artystycznej odsieczy wiedeńskiej pojedziemy do Wiednia, żeby sprawdzić, czy Sobieski miał rację, że ratował.

Cały ten Wiedeń to rozczarowanie wielkie i na każdym poziomie. Po pierwsze okazało się, że wcale nie Wiedeń tylko Wi-jena się nazywa, a jak można ufać komuś, kto przez stulecia ukrywa swoją nazwę. Jedziesz na Wiedeń, a bronisz Wi-jeny. Nie fer. Po drugie straśnie bogate te miasto, znacznie bogatsze od Wilanowa, co to go Sobieski pobudował. I to drugie nie fer, bo jakże to, że biedna Wi-jena, co to ją ratować trzeba było, ma wielkie pałace, a Wilanów tylko bloki i to jeszcze nieładne. Trzecie nie fer polega na tym, że pomników tam od groma, co jeden to większy, cokoły aż pod niebo, że po godzinie kark cię boli od zadzierania głowy, a pomnika Sobieskiego Janka Trzy ni ma. 350 lat minęło, a im się tylko udało cokolik jakiś zrobić, jakby pomnik to była katedra, co to się ją przez stulecia buduje. Pytali my nawet dlaczego i się okazało, że nasz Janek jest islamofobiczny i antyturecki. A Wi-jena islamofobów nie potrzebuje. 350 lat temu potrzebowała, a teraz już ni. Straśnie mię to wkurzyło, a na wkurzeniu najlepij mi się piosenki hitowe pisze, więc poszli my z Jolą na spacer po nocy i jakoś tak do głowy mi weszło całkiem przyjemne refrenisko:

To nic dla mnie nie znaczy
To dla mnie nie znaczy nic
Jesteśmy tylko ty i ja
Och Wijena

Ale użyć się tego nie da, bo choć piosenka byłaby o mojej miłości do Joli, to by mi skończyła karierę patrio polo, bo dla żadnego patrioty nie może być obojętne, jak ta hiena Wi-jena potraktowała naszego Janka Trzy. Wyjechali my więc z tej Wi-jeny z pełnym przekonaniem, że Janek Trzy niepotrzebnie jej bronił, bo niewdzięczna suka i za bardzo się z bogactwem obnosi. A jeszcze na koniec okazało się, że potem wzbogacona na krwi Jankowych husarzy i stratowanych pohańców Wi-jena wzięła udział w rozbieraniu Polski do imentu i do tego aż trzy razy, więc wniosek z tego taki jak zwykle – polski Janek dzielny jak zawsze, ale zupełnie niepotrzebnie i wbrew własnemu interesowi.

Na przyszłe lato jedziemy do Stambułu, zobaczyć jak by dzisiaj wyglądała Wi-jena, gdyby Janek Sobieski Trzy postąpił właściwie.

Pietrek