Od strony kościelnego ogrodu szedł Ksiądz Proboszcz trzymając za ucho parkę wrzeszczących i lekko niedoubranych. Wnuczka Myćki to była i najmłodszy od Wargaczów, co to im się przydarzył po czasie i po pijaku. Też mógłby być wnukiem, ale – syn. Przeparadowali tak przed ławeczką bez słowa, choć z wrzaskiem i znikli. Ale nie trzeba było długo czekać – baby furkotały wte i nazad, jak w ulu w czerwcowy wieczór i każda jedna cuś od siebie dodawała
Po dwóch godzinach już nic nowego nie umiały wymyślić, winc aktywność zmalała i obraz się z tego wyłonił taki, po odrzuceniu najbardziej sensacyjnych bzdurów, że młodych przypiliło i usiłowali seks wypraktykować najpierw w rogu kościelnego ogrodu pod daszkiem na drewno, ale że niewygodnie i zimno było, to do szklarni Księdza Biskupa się włamały i na sadzonkach ciapatych pomidorów, siankiem okrytych, już na serio w dorosłość wkroczyli.
Ino że Ksiądz Proboszcz przechodził i z hałasu sądząc był przekonany, że jakieś dziki rozpierduchę w biskupiej szklarni robią, a to się okazało wyznania miłosne latoroślów dwóch wilkowyjskich rodów były. Rody może niezbyt zacne, ale znane i zasiedziałe, więc sensacja poczwórna. Raz że w zimie. Dwa że na biskupiej, bogato nawożonej ziemi. Trzy, że wiadomo co. A po czwarte – technicznie rzecz biorąc to on dla niej wuj, choć o dwa tygodnie młodszy i nie w prostej linii. Wyjaśniać mnie się tego nie chce, bo kto nie stąd – nie zrozumie, a kto stąd – sam wie. Ciekawa się z tego dyskusja wzięła czy jak wuj z siostrzenicą, to pedofil, nawet jeśli młodszy. Ale to już kiedy indziej było jak emocje opadły i podejście filozoficzne się włączyła, co nam się zawsze na ławeczce włancza, jak za bardzo popijem, albo rzeczywistość za bardzo wariuje.
Tego dnia, konwersacja w inne strone poszła, ba, popitalała aż miło. Młodość – zaczął Japycz z głębokim westchnieniem. Głupia młodość – dodał Hadziuk – mało to stodółek z sianem we wsi stoi? Ech, stodółki – rozmarzył się Solejuk i aż mnie się głupio zrobiło, że ja Joli mojej nigdy na siano nie wziąłem. Ale na usprawiedliwienie dodać tylko mogę, żem ją poznał po powrocie z gościnnych występów budowlanych w Londynku i chałupę żem już wtedy swoją miał, a jako budowlaniec, stodółki – nie. A potem jakem artystą został, z sukcesem na cały Radzyń i okolice, to stodółki nadal zbędne były, bo mieszkanie w bloku za urzędem gminy my kupili, a jak mię gdzie dalej z Jolą na występy zapraszali, to hotel zawsze był albo agroturystyka co najmniej i tak stodółka nas ominęła.
Solejuk zarechotał, jakby mu się co śmiesznego przypomniało i mówi: Taki pisarz angielski był – Szoł, od którego Szoł biznes się nazywa, co to mówił, że młodość, to zbyt fajna rzecz, żeby ją dawać młodym. Efektowne to było, ale mało zrozumiałe, więc dyskusja ożywiona była z której wynikło, że młodzi z młodości słabo korzystają, bo nie rozumieją, że nie będą zawsze młodzi, a starzy by już wiedzieli co i jak, ale nie mogą jak i co.
Myćkówna z Wargaczątkiem akurat dobrym przykładem byli, bo przez wybór lokalizacji będą ich teraz palicami wytykać, przez co związek przetrwać nie może, bo w zakochaniu duma musi być, a tu wstyd na cała wieś, albo i dalej. To presji takiej młode uczucie nie wytrzymie. Zależy na ile skonsumowane – mruknął Hadziuk – i czy się młodym spodobało. Bo starym, to na pewno nie, skoro Myćko z Wargaczem prawie na trzeźwo się pobili, a i Wargaczowa z Myćkową za kudły się wzięły. Zdaje się, że o to poszło kto kogo demoralizował. Bo po hierarchii to wuj, a po starszeństwie – wnuczka.
Ech! – wyrwało się westchnienie z mojej artystycznej duszy – to dopiro temat na piosenke jest. Trzeba będzie na profesura się zasadzić, co by romantyczny tekst napisał i będzie hit. Solejuk zachichotał: To ty Pietrek zamiast do Joli iść, skorzystać z nastroju ogólnowiejskiego poruszenia erotycznego, o piosence myślisz? I wtedy zrozumiałem, że jak mówią o mnie młody Pietrek, to albo zwyczajnie zwyczajnie kłamio, albo z przyzwyczajenia.
Pietrek