Strona główna Felieton Janusz Kościuszko wśród psycholożek, czyli o językowej schizofrenii narodowej

Janusz Kościuszko wśród psycholożek, czyli o językowej schizofrenii narodowej

5/5 - (1 vote)

Felieton

Nie wiem, gdzie Państwo stoją w kolejce do nowoczesności, ale radzę ustąpić miejsca. Nadchodzi tsunami postępowości i rozlewa się szeroko — nawet po kościelnych ławkach. Kiedyś człowiek szedł na Mszę, by usłyszeć, że „żegnamy Janusza Kościuszkę”, a dziś? „Żegnamy Janusza Kościuszko”. I nie, to nie nazwisko się unowocześniło. To język umarł.

Nieodmienianie nazwisk to nie moda — to językowa pandemia. Przyszła do nas z zachodu, jak McDonald’s i gender studies, i podobnie jak one — szkodzi na zdrowie. Polszczyzna, dumny język Mickiewicza, Sienkiewicza i każdego innego -wicza, nagle dostała zadyszki. Bo ktoś gdzieś uznał, że „Kościuszkę” brzmi dziwnie. Cóż, dziwnie brzmi „psycholożka”, a jednak mało kto protestuje.

A skoro już o paniach mowa… Jakże to jest uroczo sprzeczne! Feministka, która w pracy każe się tytułować „dyrektorką”, „naukowczynią”, a w chwilach szczególnego uniesienia nawet „ministrą”, nagle podpisuje się: Wanda Bury. Nie Wanda Bura, nie Bura Wanda, tylko Bury. I tu nie chodzi o sympatię do owczarków niemieckich, tylko o to, że własne nazwisko, proszę Państwa, to już nie teren językowej rewolucji. Tu zaczyna się beton.

Cichy dramat Genowefy Cichy. Kiedy kobieta, co na sztandarach niesie feminatywy, upiera się przy męskiej formie nazwiska, coś tu nie gra. Bo jak tu być jednocześnie „psycholożką” i „Cichy”? Może to jednak stan ducha?

Niektórzy powiedzą: „To tylko język, nie warto się pieklić”. A ja pytam: czyż nie od języka zaczyna się myślenie? Jeśli gubimy logikę odmiany, bo komuś się nie chce, to za chwilę staniemy na rozdrożu i zamiast powiedzieć „poszłam do Kościuszki”, rzucimy beztrosko: „spotkałam się z Januszem Kościuszko”. Brzmi jak początek raportu policyjnego z Miami, a nie zdanie po polsku.

Język to nie kostium na bal przebierańców. Ma swoje reguły, które przez wieki dopracowywały pokolenia mądrzejszych od nas. Jeśli dziś moda każe mówić „ministra”, a jutro „członczyni zarządu”, to wkrótce nasz język będzie przypominał notatki z terapii szokowej. Z jednej strony „Kościuszko”, z drugiej „psycholożka” — i bądź tu mądry, i pisz wiersze.

Zostawmy więc mody celebrytom i burgerom. A nazwiska? Odmieniajmy je, póki jeszcze rozumiemy, co znaczy „mowa ojczysta”.

Ewa Wierzbicka


 

BRAK KOMENTARZY

Exit mobile version