Strona główna Powiat Felieton. O dupie Maryni – czyli sztuka mówienia o niczym

Felieton. O dupie Maryni – czyli sztuka mówienia o niczym

5/5 - (2 votes)

Przeglądając liczne portale informacyjne, można nabyć pewności. Pewności, że pomysłowym dziennikarzom tematów nie zabraknie. Dotyczy to nie tylko „pudelków”, ale i tych chcących uchodzić za poważne i opiniotwórcze. Do klasyki przeszły już alarmistyczne informacje o nadchodzących w styczniu mrozach sięgających 10 stopni, czy lipcowych upałach, gdzie odczujemy aż 15 stopniu na plusie. Wszystko to oczywiście przez człowieka, jego węgiel, a nawet przez „bąki” krów hodowlanych. A ja mam całkiem inne przemyślenia…
W polskiej kulturze, bogatej w barwne powiedzonka i metafory, można do woli  „gadać o dupie Maryni”. Jest to jedno z tych wyrażeń, które każdy zna, ale nikt do końca nie wie, kim ta cała Marynia właściwie jest. I co takiego z jej… tylną częścią ciała, że aż tylu ludzi się nią zajmuje?

Kim jest Marynia?

Nie znajdziesz jej w podręcznikach historii, nie występuje w lekturach szkolnych, a genealogowie nie odnotowali żadnej słynnej Maryni, której „dupa” zyskałaby nieśmiertelność w języku potocznym. Marynia to postać fikcyjna, być może zbiorowy symbol wszystkich tych tematów, które są tak nieważne, że aż absurdalne. Mogła być sąsiadką, kuzynką, znajomą znajomego – jednocześnie nikim i każdą z nas.

Po co mówić o jej dupie?

To pytanie stawiali sobie zapewne już nasi pradziadowie, gdy przysłuchiwali się wieczornym naradom przy kuchennym stole. Mówienie o „dupie Maryni” to nic innego, jak ucieczka od konkretu. Forma słownego dymu, który ma wypełnić ciszę, złagodzić napięcie lub po prostu zabić czas.

W biurze, kiedy szef pyta, jak idą prace nad projektem, a my odpowiadamy elaboratem o pogodzie, korkach i cenach truskawek – to właśnie klasyczne „gadanie o dupie Maryni”. W polityce? Często to główny język debaty publicznej. W mediach społecznościowych? Tam Marynia króluje. Jej dupa ma więcej followersów niż niejeden influencer.

Dlaczego to działa?

Bo ludzki mózg nie znosi pustki. Gdy nie mamy nic do powiedzenia, a jednak chcemy mówić – z pomocą przychodzi Marynia. Bo nie każde spotkanie musi być produktywne. Nie każda rozmowa musi prowadzić do wniosków. Czasem warto po prostu pogadać o… czymkolwiek. A najlepiej – o niczym.

Czy to coś złego?

Nie. Mówienie o dupie Maryni to naturalny element naszej codzienności. To wentyl bezpieczeństwa dla umysłu zmęczonego informacją. To mały, językowy sabotaż wobec wszechobecnej presji bycia efektywnym, elokwentnym i „na temat”. W świecie, który nieustannie wymaga celów, wyników i raportów – Marynia daje nam wolność.


Podsumowanie

Choć może się wydawać, że mówienie o dupie Maryni to strata czasu – w rzeczywistości to element naszej kultury i sposób na relaks. Więc następnym razem, gdy ktoś zarzuci ci, że gadasz od rzeczy, po prostu odpowiedz: „Tak, i dobrze mi z tym. Marynia pozdrawia.”

Dżepetto

BRAK KOMENTARZY

Exit mobile version