Oceń ten post

Człowiek myśli, że w życiu widział już wszystko. Polityczne wolty, koalicje, które nie śniły się filozofom, i konferencje prasowe, po których ręce same składają się do modlitwy o zdrowy rozsądek. A jednak nie. Internet, a konkretnie jego postępowa odnoga, udowadnia, że granice absurdu są pojęciem ruchomym. Najnowszy dowód? Otóż lewicowi aktywiści dostrzegli potężny problem, który grozi moralnemu upadkowi kraju. Problem ten nazywa się: dwa razy ta sama sukienka.

Żona prezydenta elekta, pani Nawrocka, ośmieliła się wystąpić publicznie w identycznej kreacji podczas dwóch różnych wydarzeń. Dwa razy. W jednej i tej samej. Sukience. Tu już nie chodzi o politykę, tu chodzi o podstawy cywilizacji! Zapanowało poruszenie. „Jak to?!” — krzyczą postępowi komentatorzy, którzy jeszcze wczoraj apelowali o rozsądek, ekologię i koniec konsumpcyjnego obłędu. Przecież nowoczesna kobieta powinna być jak baner reklamowy: zawsze świeża, zawsze inna, zawsze gotowa na nowy sezon modowy.

Zastanówmy się przez chwilę: co tak naprawdę powinno niepokoić obywatela? Inflacja? Kryzysy międzynarodowe? Zapaść demograficzna? Nie. Najważniejsze jest to, że pierwsza dama nie zmienia sukienki jak rękawiczek. Jak śmiała nie spełnić naszych estetycznych oczekiwań, nie przeprowadzić rewolucji w garderobie i nie napędzić gospodarki tekstylnej?

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ci sami krytycy jeszcze niedawno zakładali ekotorby na zakupy, głosili hasła „mniej znaczy więcej” i potępiali „fast fashion”. A teraz? Teraz chcieliby, żeby żona głowy państwa co wystąpienie ogłaszała na Instagramie nową stylizację, najlepiej sponsorowaną. No bo przecież w kraju, gdzie ludzie coraz częściej zastanawiają się, czy starczy do pierwszego, najbardziej oburza powtórzona sukienka na oficjalnej gali.

Pani Nawrocka pewnie nie sądziła, że wybór tej samej sukienki dwa razy może być aktem politycznym. A jednak! Oto skromność staje się nowym luksusem, a rozsądek – powodem do internetowej nagonki. I tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy: w świecie, gdzie bylejakość myśli próbuje przykryć się nowym strojem, może warto czasem wyjść w tej samej sukience? Choćby na złość tym, którzy gubią rozum w szafie.

Ewa Wierzbicka