
Pierwotnie był dniem godnym – symbolem walki o elementarne prawa człowieka i pracownika. Uczciwa płaca, ośmiogodzinny dzień pracy, szacunek dla ludzkiego wysiłku fizycznego. Takie były postulaty robotników, którzy 1 maja 1886 r. w Chicago wyszli na ulice, by upomnieć się o godność. Strajk, brutalnie stłumiony przez policję, doprowadził do krwawego incydentu na Placu Haymarket, w wyniku którego zginęli ludzie, a siedmiu związkowców zostało skazanych na śmierć lub długoletnie więzienie. To wydarzenie stało się impulsem do ustanowienia Międzynarodowego Dnia Pracy, który w 1889 r. ogłosiła II Międzynarodówka – lewicowa organizacja zrzeszająca partie robotnicze i socjalistyczne.
W tym wymiarze 1 maja był dniem sprawiedliwego protestu – przypomnieniem, że człowiek nie powinien być wyzyskiwany, a jego trud należy szanować.
Niestety, historia nie zna próżni, a symbole łatwo poddają się zawłaszczeniu. W XX wieku 1 maja przekształcił się w narzędzie propagandy totalitarnego komunizmu. Państwa bloku sowieckiego uczyniły z tego dnia przymusowe święto, w którym nie świętowano wolności, lecz zniewolenie. Obowiązkowe pochody, czerwone sztandary, portrety Lenina i Stalina, slogany o „tryumfie klasy robotniczej” – wszystko to miało na celu gloryfikację systemu, który w rzeczywistości uśmiercał niezależność, niszczył wolność słowa i pozbawiał ludzi elementarnego prawa do samostanowienia.
Komunizm zbezcześcił ideę, która w założeniu była dobra. W ten sposób 1 maja stał się nie dniem prawdy, lecz dniem kłamstwa. Dniem, w którym ofiary musiały udawać, że są dumne z własnego zniewolenia.
Trudno nie zauważyć analogii ze swastyką – symbolem starożytnym, obecnym w kulturach Azji i Europy, oznaczającym szczęście, pomyślność i boską opiekę. Hitlerowcy zawłaszczyli ten znak, czyniąc z niego emblemę nienawiści, zagłady i ludobójstwa. Dziś nie sposób spojrzeć na swastykę inaczej niż przez pryzmat niemieckich zbrodni.
Podobnie jest z 1 maja. Choć korzenie święta były uczciwe, to rzeczywistość XX wieku nadała mu inny, złowrogi sens. Dziś wywieszanie flagi na 1 maja i celebrowanie tego dnia bez refleksji nad jego zbrodniczym wypaczeniem jest nieświadomym uczestnictwem w fałszu.
Świętowanie 1 maja to jak wywieszanie swastyki w imię „tradycji” – niezależnie od intencji, skutkiem jest legitymizacja zła.
May 1st. From a just cause to a symbol of tyranny
It began with dignity – a cry for human rights, fair wages, an eight-hour workday, and respect for labor. On May 1, 1886, workers in Chicago took to the streets demanding justice. The peaceful protest was crushed with violence; the infamous Haymarket incident left dead and wounded, and several activists were executed or imprisoned. This tragedy sparked the establishment of International Workers’ Day in 1889 by the Second International – a socialist organization.
In its essence, May 1st was a noble reminder that labor should not be exploited.
Yet, history knows no void. Over time, this day was hijacked by communism. In Soviet-dominated nations, May 1st became a state-mandated display of loyalty to the regime. Mass parades, red flags, portraits of Lenin and Stalin, chants about “the victory of the working class” – these were not celebrations of freedom, but rituals of obedience under tyranny.
Communism defiled what was once just. May 1st became a day of lies – where the enslaved were forced to cheer their captors.
This perversion parallels the story of the swastika. Once a sacred symbol in many cultures, it was stolen by the Nazis and turned into the ultimate emblem of evil. Today, it is inseparable from genocide and war crimes.
So it is with May 1st. Whatever its origins, the 20th century transformed it. Celebrating it today, without acknowledging its communist appropriation, is akin to flying a swastika in the name of “tradition.”
Marking May 1st today is like flying a swastika – whatever the intention, the result is the validation of a legacy of oppression.