Strona główna Powiat Zaskakujące stanowisko PTGiP. Nawet zwolennicy aborcji pytają: dlaczego nie ratujemy dzieci?

Zaskakujące stanowisko PTGiP. Nawet zwolennicy aborcji pytają: dlaczego nie ratujemy dzieci?

Oceń ten post

Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników, organizacja, która przez lata przedstawiała stanowiska wspierające liberalizację prawa aborcyjnego, wystosowała oficjalne pismo do Minister Zdrowia p. Izabeli Leszczyny. W dokumencie tym, datowanym na bieżący kwiecień, PTGiP stanowczo sprzeciwia się praktyce uśmiercania dzieci w łonie matki w przypadkach tzw. późnej aborcji, poprzez wstrzykiwanie chlorku potasu w serce.

Towarzystwo postuluje, by w sytuacjach, gdy dziecko osiągnęło zdolność do życia poza organizmem matki, procedura przerwania ciąży była przeprowadzana w sposób umożliwiający jego uratowanie – poprzez indukcję porodu lub cesarskie cięcie. Takie stanowisko – wyrażone przez instytucję dotychczas niekojarzoną z nurtem obrony życia – budzi zdumienie i daje nadzieję.

W dokumencie przywołano opinię zawartą m.in. w „Systemie prawa medycznego”, która głosi: „w sytuacji, gdy płód osiągnął już zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki, przerwanie ciąży powinno być dokonane w sposób, który umożliwia także jego uratowanie”. Inaczej mówiąc – zabicie dziecka, które może oddychać samodzielnie, nie mieści się w granicach etycznej dopuszczalności nawet przy legalnej terminacji ciąży.

Nie chodzi tu o teorie wykładane na uczelniach – ale o konkretną tragedię, która wstrząsnęła sumieniami, nawet po stronie tych, którzy dotąd wspierali liberalne rozwiązania. Mowa o dziecku imieniem Felek, które zginęło w Oleśnicy. Był to w pełni rozwinięty chłopiec, gotowy, by się urodzić. Został jednak zabity przed narodzeniem, ponieważ podejrzewano u niego wadę. Dziecko – żywe, czujące, gotowe chwycić dłoń człowieka – zostało pozbawione życia, a sprawa ta wciąż pozostaje bez rozliczenia.

Tragedia Felka stała się symbolem okrutnych praktyk związanych z tzw. aborcją psychiatryczną. Wielu pyta dziś: jak to możliwe, że wolno odebrać życie dziecku tylko dlatego, że jego matka cierpi na zaburzenia lękowe, depresję lub inne problemy emocjonalne? Czy naprawdę musimy zabijać – zamiast ratować? Czy nie jesteśmy społeczeństwem, które powinno otaczać pomocą zarówno matkę, jak i dziecko?

To pytania, które jeszcze niedawno zadawali tylko obrońcy życia. Dziś stawiają je również ci, którzy przez lata milczeli lub popierali tzw. prawo do wyboru. Jeżeli nawet Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników – przez dekady stojące na gruncie neutralności lub liberalizmu – apeluje o humanitarne traktowanie dzieci nienarodzonych, to znaczy, że przekroczono granicę, której nikt przyzwoity nie może zignorować.


The Polish Society of Gynecologists and Obstetricians calls for saving viable children

Amid ongoing political discussions about the liberalization of abortion laws, the Polish Society of Gynecologists and Obstetricians (PTGiP) – an organization historically seen as supportive of access to abortion – has issued an official letter to Minister of Health Izabela Leszczyna. The letter, dated this April, firmly opposes the practice of killing unborn children during late-term abortions through intrauterine injections of potassium chloride into the heart.

The Society calls on the Minister to confirm that children capable of surviving outside the womb should be delivered, not killed. It points to legal and medical principles outlined, among others, in The System of Medical Law, which states that when the fetus is viable outside the mother’s body and a pregnancy is terminated due to a legitimate risk to the mother’s health or life, the procedure should be carried out in a way that allows the child to live – for example, through induced labor or cesarean section. In other words, deliberately killing a viable child – even if abortion is legal – should not be permitted.

This is not a theoretical debate. It is a reaction to real events, which have shaken even those who previously supported abortion rights. One such event is the tragic case of a child named Felek, who died in Oleśnica.

Felek was a fully developed boy, ready to be born. He was killed shortly before birth, reportedly by Dr. Gizela Jagielska, under the justification of a suspected congenital defect. Witnesses confirm that Felek was living and moving, yet he was put to death because of a prenatal diagnosis – unconfirmed, and not incompatible with life.

This case has exposed the harsh and violent reality of so-called psychiatric abortions. Felek was aborted not because he could not survive, but because his existence was deemed inconvenient under a questionable legal premise. His story has become a symbol of the silent victims of modern abortion practices.

What shocks many today is not just the cruelty of the act, but the fact that it happened legally. Even those who have spent years defending abortion access are now asking: Do we truly have to kill these children? Can’t we help them survive instead? Should a mother’s depression or anxiety ever be a reason to end a fully viable human life?

Until recently, such questions came almost exclusively from pro-life circles. But now, even those previously indifferent or supportive of abortion rights begin to hesitate. If even the Polish Society of Gynecologists and Obstetricians, once aligned with pro-abortion guidelines, is now calling for a reexamination of late-term procedures, it may mean that we have crossed a line that conscience cannot ignore.

The case of Felek is not an exception. It is a warning. A reminder that behind every clinical term stands a living human being – whose life, once ended, cannot be restored.

BRAK KOMENTARZY

Exit mobile version