„Pamiętam, jak we wrześniu 1939 roku Wojsko Polskie szło przed wieczorem od Górek do Modlina. Żołnierze pytali nas o drogę do Twierdzy. Szło ich bardzo dużo pieszo, kawaleria i samochody. Samoloty trochę atakowały w okolicach Dąbrowy – Górek przed wieczorem i tam były naloty.
Do nas wpadł jeden oficer i powiedział, żeby uciekać – ale dokąd, w stronę Warszawy czy Nowego Dworu? – zapytał mój ojciec. „Nie, w stronę Kampinosu” – powiedział, „pod Niemców, bo tu będzie wojna, tu będą się bili. Tu jest Twierdza i Warszawa” – powiedział polski oficer. Słuchałem wszystkiego, o czym rozmawiali. Przyszedł też kolejny oficer (było ich tam kilku) z kobietą, byli małżeństwem i mówi do ojca: „Daj mi cywilne ubranie”.
Już konie mieliśmy przy wozie, ciuchy, jedzenie, wszystko załadowane i 2 czy 3 krowy, które ojciec dowiązał, a resztę zostawił. Ojciec miał rodzinę w Górkach i tam się wybieraliśmy. No i ojciec dał mu jakiś garnitur, ten przebrał się, wziął łopatę i poszedł na pole zakopać swój mundur. Powiedział: „To ja z wami będę jechał w stronę Kampinosu”.
Przed wieczorem dojechaliśmy tymi wozami do Dąbrowy. Jak dojechaliśmy, to tam wszystko było porozbijane: konie, tabory i żołnierze – ranni też byli i zabici. Pamiętam też bardzo rannego żołnierza, który powiedział do tego przebranego oficera: „Weź mój pistolet, mam go z boku i mnie dobij”. Oficer odpowiedział: „Nie, ja cię nie dobiję”. Zrobiło się ogólne zamieszanie, bo nasze konie bały się tych martwych koni, które tam leżały. Ten oficer gdzieś przepadł z tą kobietą, już więcej ich nie widziałem.”
Jest to fragment opowieści Pana Aleksandra Krawczaka, mieszkańca Sowiej Woli. Wywiad został przeprowadzony przez p. Leszka Gizińskiego w 2019 roku.
Autor tego materiału apeluje: – Jeśli w Państwa rodzinie znajduje się osoba, która pamięta okres wojenny i chciałaby podzielić się swoimi wspomnieniami, zachęcamy do kontaktu. Naszym celem jest stworzenie publikacji opartej na wspomnieniach mieszkańców gminy Czosnów.