Z KART HISTORII. Do czego doprowadziła miłość?

2017-02-18 3:00:32

Jednym z niewielu świętych, których imię kojarzą także niewierzący jest św. Walenty. Biskup męczennik najczęściej określany jest jako patron zakochanych, mało kto pamięta, że pod jego opiekę uciekali się także epileptycy oraz chorzy nerwowo i umysłowo. Jeszcze mnie osób zdaje sobie sprawę, że według legendy, sławną kartkę z wyznaniem miłości i podpisem: „Od Twojego Walentego” wysłał w dniu swojej śmierci. Ten sam dzień, 14 lutego, wybrano po latach jako wspomnienie wyniesionego na ołtarze męczennika. Czyż możemy się zatem dziwić, że miłość i szaleństwo, fascynacja i nienawiść tak często przenikają się nawzajem. Szczególnie gdy zakochani są nieszczęśliwi.


Latem 1926 r. w Zakroczymiu doszło do tragedii. Dziewiętnastoletnia Henryka P. oddała kilka strzałów do Bolesława P. Henryka i Bolesław znali się bardzo dobrze, byli parą narzeczonych. Powodem strzelaniny był zawód miłosny jaki przeżyła dziewczyna. Czym poszkodowany narzeczony zasłużył na postrzał dokładnie nie wiadomo. Rannego mężczyznę odwieziono do nowodworskiego szpitala, kobietę zatrzymano.

Dwa lata wcześniej z tego samego powodu, czyli nieszczęśliwej miłości, doszło do małej wojny domowej. Nocą 19 listopada warszawska policja powiatowa została powiadomiona o napadzie jaki miał miejsce pomiędzy Chotomowem a Nowym Dworem. Według oficjalnych informacji na wracających do domu ojca i syna – Walentego i Bronisława T. napadło kilku uzbrojonych bandytów. Napastnicy posługując się bagnetami i prętami żelaznymi mieli zrabować 50 tysięcy marek. Ofiary z poważnymi ranami odwieziono do szpitala w Nowym Dworze, gdzie ich stan zdiagnozowano jako ciężki. Bandytów szybko schwytano i przewieziono do sędziego śledczego trzeciego rewiru i wówczas okazało się, że wersja oficjalna różni się od prawdziwej. Prawdopodobnie podejrzana wydawała się zrabowana kwota, spora lecz niewspółmierna do sposobu działania grupy przestępczej.

Za 50 tysięcy złotych, we wspomnianym 1922 r., można było kupić parę sznurowanych butów lub około 50 kg słoniny. Podczas dochodzenia ustalono, iż rzeczywiście napadającym nie chodziło w tym wypadku o zysk materialny, lecz o zemstę. Cała historia zaczęła się nieco wcześniej od niezdecydowanej dziewczyny. Ukochana Bronisława T. oznajmiła mu mianowicie, że woli innego. Całkiem możliwe, że nie była to jej pierwsza odmowa gdyż dokumenty poetycznie podawały, iż T. „na próżno kołatał do serca dziewczyny”. Jej wybrankiem był mieszkający pod Jabłonną Wacław Z. Odrzucony mężczyzna nie namyślał się długo i wraz z dwójką braci pobił szczęśliwszego konkurenta zadając mu kilka ran w głowę. Dwa tygodnie później poturbowany Z. dokonał zemsty.

Zebrał kolegów: Władysława P., Jana W. i Stanisława B., po czym we czwórkę zaczaili się na powracającego do domu Bronisława, dalszy ciąg Państwo już znają. Ojciec nieszczęśliwie zakochanego, nomen omen Walenty, był w tym wypadku ofiarą przypadkową.

Lata dwudzieste najwyraźniej nie sprzyjały miłości. Trudno powiedzieć czy wydarzenie, do którego doszło w czerwcu 1926 r. w Nowym Dworze spowodowane zostało złamanym sercem, ale rozegrało się między parą małżeńską. Podczas sprzeczki z żoną trzydziestoczteroletni Józef D. chwycił nóż i … ugodził się w serce. Mimo przewiezienia desperata do miejscowego szpitala, nerwowy mężczyzna zakończył życie w ciągu 15 minut.

Tytuł pochodzi od redakcji
M.Możdżyńska

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *