Świt w strefie spadkowej
2017-09-12 9:04:12
Po czwartej z rzędu ligowej porażce w tabeli, Świt z dorobkiem 4 punktów znalazł się na 16. pozycji. W sobotni (9.09) wieczór za mocna dla podopiecznych trenera Kleniewskiego okazała się ekipa Ursusa Warszawa.
Zwycięstwo faworyta
Przed pierwszym gwizdkiem to warszawiacy byli stawiani w roli faworyta. Jak się okazało nie bezpodstawnie, bo już w 9. minucie “Traktorki” wyszły na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do bramki strzeżonej przez Antoniuka trafił Patryk Kamiński.
Biało-zieloni szybko doprowadzili do wyrównania. W 11. minucie nowodworzanie dośrodkowywali z rzutu rożnego, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Karol Drwęcki, który uderzeniem głową pokonał interweniującego Artura Halucha.
Świt zapuszczał się coraz odważniej w pobliże pola karnego rywali, atakując skrzydłami. Najpierw sam na sam z bramkarzem znalazł się Kamil Wiśniewski, który nie wykorzystał dogodnej sytuacji, a chwilę później dobitkę Gabrycha zatrzymał bramkarz Ursusa.
Już w doliczonym czasie gry Ursus podwyższył wynik na 2:1; po stałym fragmencie gry piłkę do bramki Świtu posłał Mateusz Muszyński.
Zasłużone zwycięstwo
Druga połowa nie przyniosła większych zmian. Ursus dążył do strzelenia kolejnej bramki, a nowodworzanie mieli coraz więcej nieporozumień w swoich szeregach. W 61. minucie mieliśmy już 3:1. Antoniuk wyszedł na piąty metr do dośrodkowania ze skrzydła. Minął się jednak z piłką, a za jego plecami był już Marcin Prusionowski, który uderzył głową tuż obok interweniującego Drwęckiego.
Wszystkie ataki gospodarzy kończyły się na linii 16. metra. Nowodworzanie nie potrafili znaleźć sposobu na przełamanie obrony przeciwnika. Często kiwali się, tracąc przez to piłkę lub podawali sobie wzdłuż pola karnego. Nie było zawodnika, który odważyłby się uderzyć z dystansu. W końcówce meczu jedyny strzał zza pola karnego oddał jeden z naszych obrońców.
Dogodną sytuację do wyprowadzenia kontry Świt miał jeszcze w 80. minucie, gdzie przeciwko dwóm obrońcom Ursusa szło trzech nowodworzan, ale Mariusz Gabrych podał za plecy swojego klubowego kolegi, co dało czas pozostałym na powrót i ustawienie się. Mecz zakończył się wynikiem 1:3.
Słabe wyniki na początek
Nikt nie spodziewał się, że po 7. kolejkach Biało-zieloni będą trzeci od końca w ligowej tabeli. Wszystko wskazuje na to, że na pięciu ligowych porażkach się nie skończy. Na taki stan rzeczy nakłada się kilka czynników, ale najważniejsze to odejście piłkarzy, którzy kreowali grę Świtu na skrzydłach. Po drugie kontuzje, które w ostatnim czasie dopadły drużynę – Prus, Pomorski, a przed tym spotkaniem ze składu wypadł Przemysław Przysowa.
I po trzecie – nijakie “wzmocnienia”. Zawodnicy, którzy dołączyli do drużyny nie wnieśli do niej zbyt wiele jakości. Ławka pierwszego zespołu jest bardzo krótka, a jedynymi zawodnikami są młodzieżowcy z drugiego składu.
Zimą są potrzebne prawdziwe wzmocnienia. Przepisy przepisami o młodzieżowcach, ale w drużynie jest potrzebnych dwóch, trzech doświadczonych graczy, którzy podkręcą nieco rywalizację w zespole.
Zapowiedź następnego spotkania
W następny weekend zawodnicy Świtu udadzą się do Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie zagrają z tamtejszym Finishparkietem Drwęcą. W poprzednim sezonie nowodworzanie dwukrotnie pokonali pretendenta do awansu, ale tym razem będzie to trudne, czy wręcz niemożliwe.
Wojciech Lewandowski