Świt na podium. To tylko czy aż?

2015-11-25 1:44:40

Przed sezonem oczekiwania od zespołu Marka Papszuna były duże. Na półmetku rozgrywek Świt zajmuje ostatnią lokatę na podium ligowej tabeli. Pytanie brzmi: to tylko czy aż?

Od początku sezonu bolączką Świtu były remisy w meczach ze zdecydowanie słabszymi zespołami. Biało-Zieloni długo jednak pozostawali niepokonani. Seria sięgała jeszcze poprzednich rozgrywek i wyniosła 16 meczów. Zakończyła się niestety w najgorszym możliwym momencie – na własnym stadionie z bezpośrednim rywalem z tabeli. W Nowym Dworze wygrała Lechia Tomaszów – i to w niebylejakim stylu, bo aż 3:0.

 

Kluczowe punkty

Tydzień później nastąpiła druga porażka z kolejnym bezpośrednim przeciwnikiem. W Aleksandrowie Łódzkim górą okazał się Sokół, który w bramce z byłym Świtowcem – Karolem Domżałem, wygrał na własnym boisku 1:0.

Przegrane te nie są jednak najgorsze, ponieważ  Biało-Zieloni remisowali w spotkaniach, w których byli zdecydowanymi faworytami. Punkty z beniaminkami, których pokonanie stanowiło niemal obowiązek (4 pkt. – przyp. red.), mogą być kluczowe w późniejszym rozrachunku. Jednym z niewielu meczów, w których drużyna prowadzona przez Marka Papszuna była gorsza, to zremisowane spotkanie z Polonią Warszawa.

Największą bolączką Biało-Zielonych była jednak skuteczność. Pokazywało to wiele spotkań, kiedy to Świt nie potrafił wykorzystać nawet 100-procentowych sytuacji.

 

Lepiej niż w poprzednim sezonie

Rudna jesienna jest dużo lepsza w wykonaniu nowodworzan niż cały poprzedni sezon, w którym Świt zdołał wygrać tylko 13 spotkań. Teraz po 17. kolejkach liczba zwycięstw wynosi 9, więc tylko o 4 mniej. Brak skuteczności nie oznacza jednak, że Świt wypada gorzej niż jeszcze kilka miesięcy temu – w sezonie 2014/2015 strzelił 45 bramek; teraz do siatki rywali piłka wpadała aż 31 razy. Na przestrzeni całej ligowej stawki nie jest to zły wynik. Więcej – bo 39 bramek – strzeliła tylko druga Lechia Tomaszów Mazowiecki. Tyle samo trafień zaliczyli piłkarze Legii II Warszawa i Polonii.

W minionym sezonie bramkarze Świtu musieli wyciągać piłkę z siatki aż 44 razy. W 17. kolejkach tego sezonu piłka wpadała do nowodworskiej bramki tylko 16 razy, co pozwala sondować znacznie lepszy wynik niż ten z czerwca br.

 

Transfery, ale czy wzmocnienia?

Do drużyny Marka Papszuna przed tym sezonem przyszło 11 zawodników. Jednak tylko w kontekście sześciu możemy mówić o realnych wzmocnieniach. Jewhen Radionow stał się kluczowym zawodnikiem. Jednocześnie też zakończył rundę jako najlepszy strzelec zespołu z 9 trafieniami.

Ważną postacią był również Piotr Gurzęda, który po powrocie do Nowego Dworu stworzył pewną parę stoperów wraz z Karolem Drwęckim. Dużo w poczynania ofensywne zespołu wnieśli również Rafał Maciejewski i Filip Kowalczyk. Pierwszy strzelił dwa gole, drugi zaczynał sezon jako rezerwowy, ale skutecznie przebijał się do pierwszego składu, stając się na koniec jego ważnym ogniwem.

Dużo spokoju w poczynania środkowej linii Biało-Zielonych wniósł niezwykle doświadczony Konrad Karaszewski. Wychowanek Legionovii w kluczowych momentach potrafił uspokoić grę całego zespołu. Dawid Kędra, który od początku rozgrywek bronił bramki Świtu, również nie popełniał większych błędów. Świetnie grał nogami, co do tej pory było mankamentem nowodworskich golkiperów. Udało mu się zdobyć nawet bramkę na wagę remisu w meczu pierwszej kolejki z Pogonią Grodzisk Mazowiecki.

Rywalizację w linii obrony zwiększył również Łukasz Kominiak. Jednak w jego przypadku ciężko mówić o wzmocnieniu. Liczba spotkań, które były dobre w wykonaniu wychowanka Wisły Kraków była niemal identyczna, jak liczba tych meczów, w których zagrał słabo.

W przypadku Marcina Podsiadlika, Sebastiana Cucha i Jakuba Mażysza możemy mówić tylko w kontekście uzupełniania składu. Podsiadlik pierwsze spotkania rozgrywał w podstawowym składzie. Szybko jednak stracił zaufanie trenerów i często nawet nie siadał na ławce rezerwowych. W jego miejsce do pierwszej jedenastki wskoczył Cuch. Jednak podobnie jak poprzednik nie błyszczał i szybko stał się rezerwowym. W przypadku Mażysza sytuacja jest zupełnie inna. W pierwszym spotkaniu wystąpił w podstawowej jedenastce. Jednak w momencie, kiedy Radionow był do dyspozycji sztabu szkoleniowego, siadał na ławce rezerwowych i pełnił rolę jokera. Zupełnie jednak nie odnajdywał się w tej roli, rozgrywając tylko 197 minut i – mimo wielu okazji – nie strzelając bramki.

Kuriozalna sytuacja nastąpiła za to z Patrykiem Turko. Młody zawodnik przyszedł do Świtu z drużyny juniorskiej Varsovii Warszawa. W składzie pierwszego zespołu nie znalazł się ani razu. Występował jedynie w drugim zespole.

 

Czy są jeszcze szanse na awans?

Patrząc na ligową tabelę, Świt traci do lidera 7 punktów. Na przestrzeni czasu, który pozostał do końca sezonu, nie jest to duża strata. Zwłaszcza, że runda rewanżowa w wykonaniu Biało-Zielonych zazwyczaj bywała lepsza niż jesień. W minionym sezonie Radomiak Radom, który w pełni zdominował ligę i uzyskał awans do II ligi, zdobył 75 punktów, przegrywając zarazem tylko 3 razy i remisując 6 spotkań. Drugi Ursus zakończył zmagania z 58 oczkami.

Przyglądając się aktualnej tabeli III ligi gra o awans może toczyć się do samego końca. Różnica pomiędzy 1. a 6. zespołem wynosi 10 punktów. Wydawać się może, że właśnie wśród tych zespołów rozegra się walka o pierwsze miejsce.

Ile punktów wystarczy na zajęcie pierwszego miejsca w III lidze? Jest to niezwykle trudne pytanie. Przekonamy się o tym już na początku czerwca 2016 roku.

Tym razem przed zespołem Marka Papszuna trudny okres przygotowawczy do rundy rewanżowej i walki o pierwsze miejsce w tabeli. Do treningów Biało-Zieloni powrócą w połowie grudnia. Następnie 7 stycznia – po przerwie świąteczno-noworocznej – pełną parą rozpoczną zajęcia.

 

Michał Kulesza

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *