Pandemia koronawirusa wystawiła na próbę tysiące par, zarówno tych z krótkim stażem, planujących wspólną przyszłość, jak i obecnych małżonków. Jak z tą nową sytuacją poradzili sobie młodzi, przyszli nowożeńcy? Przedstawiamy trzy historie młodych, zakochanych w sobie osób, chcących spędzić ze sobą resztę życia
Kamila i Patryk
Swój ślub planowali od co najmniej 2 lat. Ten wielki dzień przypadał na pierwszy weekend czerwca. Właściwie na początku marca wszystko było zapięte na przedostatni guzik. Sala, fotograf, kamerzysta, DJ, suknia i dekoracje. Młodzi zdążyli zaprosić wszystkich gości przed epidemią. Scenariusz był taki, że będzie to ślub plenerowy w miejscu, gdzie potem miało odbyć się przyjęcie weselne. Piękny ogród wokół sali weselnej zachęcił parę młodą do takiego rozwiązania. Nam udało się porozmawiać z Kamilą i Patrykiem tuż przed weekendem majowym. Pierwsze co nasuwa się z tej rozmowy to smutne stwierdzenie… my nadal nie wiemy nic.
-Do chwili obecnej nie ma nowych rozporządzeń dotyczących organizacji ślubów i wesel, które premier obiecywał ogłosić “niebawem”. Przy ogłaszaniu II etapu odmrażania usłyszałem z ust ministra zdrowia, że wesela nie są rekomendowane. To nam nic nie wyjaśnia – mówi Patryk. Zastanawialiśmy się z narzeczoną nad różnymi rozwiązaniami. Po pierwsze nad przełożeniem terminu na sierpień br. Tylko czy to wystarczy? Właściciel sali nie umie nam zagwarantować, że będzie mógł zorganizować naszą uroczystość. A co, jeśli nie przetrwa kryzysu i zamknie swój biznes? Mało tego i tak musielibyśmy zdecydować się na dzień powszedni, bo wszystkie terminy weekendowe w sierpniu są na tę chwilę zajęte – dodaje przyszły małżonek.
– Nasz ślub w tym roku jest dla mnie priorytetem. To wiąże się z innymi planami na przyszłość, które chcemy zrealizować, ale po ślubie – tajemniczo mówi Kamila.
– Jestem w dużej frustracji, zapewne jak każda przyszła panna młoda. Chodzą słuchy, że będzie można zorganizować przyjęcie dla 50 osób z zachowaniem reżimu sanitarnego. My zaprosiliśmy na nasze przyjęcie ok. 80. Jak mam teraz wyselekcjonować gości? Nie wyobrażam sobie, że do 30 osób zadzwonię i powiem; no cóż nie zmieściłeś się w pięćdziesiątce? Czy mam wyeliminować np. ukochaną babcię i dziadka, bo są w grupie ryzyka? Poza tym zaprosiliśmy też gości, którzy na stałe mieszkają za granicą we Włoszech i Irlandii. Póki co, wiadomo, że do końca maja granice są zamknięte. To zapewne zostanie przedłużone. Moja suknia wisi już w szafie i czeka, Patryk nie ma jeszcze garnituru i kilka dni temu nie wiedzieliśmy czy będzie miał gdzie go kupić – śmieje się Kamila. Na dzień naszej rozmowy młodzi na 99,9 % są zdecydowani zrezygnować z terminu czerwcowego, nawet jeśli będzie zgoda na organizację.
-Jeśli mam mieć wesele to dokładnie takie, jak zaplanowałam. Tym bardziej, że już na obecny moment wydaliśmy na nie sporą kwotę. Czasem żartujemy sobie z narzeczonym czy maseczki dobrać pasujące do kreacji czy może uszyć dla wszystkich gości jednakowe z datą naszego ślubu…tylko jaką? – zastanawia się przyszła żona. Właściwie to wszystkie scenariusze są złe, jednak na któryś będą musieli się zdecydować i zrezygnować z części planów, jeśli chcą w tym roku zalegalizować swój związek.
Paweł i Eliza
Do rozmowy z Pawłem i Elizą podchodziłam bardzo długo. Bo jak zacząć rozmowę, jak zagaić o sprawę ślubu młodych osób, którzy gdyby nie koronawirus, byliby już po ślubie? Państwo młodzi planowali pobrać się tuż po Wielkanocy – 18 kwietnia. Jednak już na samym początku narodowej kwarantanny, w połowie marca, podjęli decyzję o przełożeniu tego wielkiego wydarzenia.
–
Tak naprawdę to już w lutym wszyscy “wyczekiwali”, kiedy koronawirus dotrze do Polski, a kiedy wprowadzono kwarantannę to podjęliśmy decyzję, że nie ma na co czekać i trzeba przełożyć ślub, bo inaczej na kilka dni przed nim mielibyśmy dodatkowo ogromny stres, czy w ogóle będzie on mógł dojść do skutku. Jak się okazało, dobrze że podjęliśmy taką decyzję – zaczyna opowieść Paweł. –
Nasze obie rodziny są bardzo duże, wesele planowaliśmy na 220 osób, więc wyobraź sobie, że nagle w kościele możemy być tylko my i świadkowie, a przyjęcie weselne w ogóle trzeba odwołać. Chociażby dlatego, że nie każdy zaryzykowałby zdrowiem i potencjalnym zarażeniem się – dodaje Eliza. Chcąc więc uprzedzić zły bieg wydarzeń, młodzi od razu przenieśli termin ślubu i wesela na termin jesienny. Z tym nie było wtedy jeszcze problemu, ale coraz więcej par decyduje się w ogóle przenieść uroczystość nawet na przyszły rok. Pytam narzeczonych, jak czuli się 18 kwietnia, kiedy pierwotnie miał odbyć się ich wielki dzień.
– Oczywiście nie obyło się bez emocji, bo wyobrażaliśmy sobie, że o tej czy o tej godzinie trwałyby już przygotowania, brat pomagałby mi z ubiorem garnituru, albo że bylibyśmy już małżeństwem lub tańczylibyśmy nasz pierwszy taniec – opowiada Paweł. – Tak się złożyło, że tego dnia pogoda była ładna, wiosenna, był piękny zachód słońca… Wybraliśmy się wtedy na spacer, potem wypiliśmy po lampce wina. Ale obawiamy się czy do jesieni sytuacja z wirusem zostanie opanowana i będziemy mogli się pobrać – dodaje Eliza. Paweł, który na co dzień, po pracy trenuje siatkówkę wtrąca anegdotę.
– Moi koledzy z drużyny żartują, że to znak od losu, bo dostajemy drugą szansę, żeby przemyśleć naszą decyzję. Ale to są single, rozumiesz… – śmieje się Paweł. Narzeczeni obawiają się tylko tego, czy nie będą musieli po raz kolejny przekładać daty tego najważniejszego w ich wspólnym życiu wydarzenia.
Basia i Miłosz
Zupełnie odmienną postawą wyróżnia się nasza ostatnia para – Basia i Miłosz. Basia, życiowa optymistka nie wyobraża sobie przekładania własnego ślubu. Jest bardzo skrupulatna i drobiazgowa w każdym detalu przygotowań.
– Moja suknia właśnie się szyje. Nie chciałam takiej z salonu, bo chcę mieć oryginalną, nietuzinkową, taką moją, wymarzoną – opowiada przyszła panna młoda i pokazuje zdjęcia niemal gotowej sukni. Faktycznie, odważna kremowa kreacja z odkrytymi plecami, przesłoniętymi jedynie gęsto przeplecionymi ozdobnymi sznurkami, a do tego prosta, dopasowana spódnica z baskinką. Już teraz wiadomo, że to na niej będą skupione oczy wszystkich gości. A przede wszystkim Miłosza. Pytam, czy on również zdecydował się na jakiś nietypowy garnitur?
– Tak szczerze… To nie mam jeszcze garnituru. Obawiam się, że ze stresu jeszcze przytyję, albo schudnę, w co wątpię, ale planowałem go kupić w połowie maja – mówi Miłosz.
Ich ślub miał odbyć się na początku czerwca. Młodzi nie chcą jednak przekładać tej daty, ponieważ sam fakt zostania małżeństwem jest dla nich najważniejszy.
–
Weźmiemy ślub kościelny wśród naszych najbliższych, a wesele zorganizujemy, jeżeli będzie to możliwe pod koniec sierpnia, wstępnie na ten termin przesunęliśmy rezerwację – mówi Basia. Wesele miało być zorganizowane na ok. 80 osób, rodziny narzeczonych nie są zbyt duże, a większość najbliższych znajduje się w promieniu kilkunastu kilometrów od siebie. Oczywiście wybierając taki wariant, narzeczeni przeżyją jeszcze raz gorączkę przygotowań do tego wielkiego wydarzenia. Umówienie kosmetyczki, fryzjera, fotografa i DJ-a…
–
I tak będziemy to wspominać do śmierci. Nie każdy miał tę okazję brać ślub w tak trudnym czasie, a miłość w czasie pandemii tylko może być mocniejsza – dodaje Miłosz.
I tego właśnie życzymy naszym parom! Umocnienia ich uczucia!
Ewa Gruszka, Małgorzata Mianowicz
Comments
comments