Pies pogryzł człowieka. “Boimy się o swoje dzieci”
2015-06-17 2:46:29
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 26 kwietnia w Teofilach, gdzie pies rasy amstaff wybiegł z jednej z posesji i dotkliwie pogryzł człowieka
Jak doszło do tej tragedii?
– Z tego, co słyszałam, pies wybiegł na drogę w momencie, kiedy właściciel nie zamknął bramy. Zwierzę zaatakowało jadącego na rowerze mężczyznę. Amstaff podobno wygryzł facetowi kawał uda – opowiadała jedna z mieszkanek Teofil.
Kobieta zaznaczyła, że poszkodowany szybko został opatrzony przez swoją siostrę pielęgniarkę.
– Widziałam, że niedługo potem przyjechała karetka i zabrała go do szpitala – dodała.
Sprawą zajęła się policja
– Na postawie art. 77 kodeksu wykroczeń za “niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia” właściciel został ukarany mandatem – informuje Szymon Koźniewski z nowodworskiej policji.
To jednak nie wszystkich uspokoiło, bo po opisywanej posesji biega – a czasem z niej wybiega – nie jeden, a kilka psów rasy uznawanej za niebezpieczną.
– My tu mamy dzieci i się o nie najzwyczajniej w świecie boimy – zadzwoniła do nas zaniepokojona czytelniczka, która jako pierwsza poinformowała redakcję Tygodnika o wypadku w Teofilach.
Nielegalna hodowla?
W okolicy krążą też słuchy, że mężczyzna prowadzi nielegalną hodowlę amstafów – nielegalną, bo jeśli hodowla rzeczywiście ma miejsce, powinna być zarejestrowana jako działalność gospodarcza, a nie jest, co sprawdziliśmy w Urzędzie Gminy Leoncin.
O tym z kolei, że mężczyzna sprzedaje psy, mogą świadczyć relacje niektórych sąsiadów.
– Jeszcze niedawno po jego podwórku biegało osiem psów, ale część już sprzedał i teraz zostały cztery – mówi jeden z nich. Taką wersję potwierdza jeszcze kilka innych osób.
“Z nim się ciężko dogadać”
Sąsiedzi podkreślają, że z właścicielem psów ciężko się rozmawia.
– Przeprowadził się tutaj kilka lat temu, ale jakiś taki, że nie da się z nim dogadać. Nawet policjanci, którzy byli tu kilka dni temu, powiedzieli to samo – zaznacza jedna z mieszkanek Teofil.
Dziennikarze naszej redakcji sami postanowili sprawdzić, czy z właścicielem amstafów rzeczywiście ciężko się porozumieć. Niestety, przy furtce nie było dzwonka, a nie mieliśmy na tyle odwagi, żeby otworzyć bramkę i wejść na podwórko, po którym akurat biegały trzy psy.
E.G./ACz