NASIELSK. Feliks Rostkowski – burmistrz stulecia

2021-01-22 2:15:02

Feliks Rostkowski przez większość swego życia związany był z działalnością samorządową. Przez pierwsze 15 lat niepodległej Polski był burmistrzem Nasielska. Kierował wprawdzie nasielskim samorządem w nieco innej epoce, ślady jego działalności pozostały jednak do chwili obecnej

Feliks Rostkowski, źródło: Facebook Dawny Nasielsk

Burmistrz Rostkowski nie był rodowitym nasielszczaninem, ale pokochał to niewielkie zaniedbane miasteczko. Urodził się we wsi Górki Wielkie (gm. Winnica) 1 czerwca 1866 r. Tam jego rodzice prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne. On też próbował pracy na roli. W Nasielsku, gdzie zamieszkał po odbyciu służby wojskowej i po zawarciu związku małżeńskiego także próbował – wprawdzie bardzo krótko – realizować się jako rolnik, a nawet mały przedsiębiorca. Los pokierował jednak inaczej jego życiem, a nie było ono usłane różami. Bolesna była śmierć jego pierwszej żony. Wkrótce przyszły też choroby.

Wychowywał się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Jeden z jego przodków walczył w powstaniu listopadowym, czterech członków jego najbliższej rodziny walczyło w powstaniu styczniowym.

Służba w wojsku carskim, a nawet możliwość realizowania się jako oficera go nie pociągała. Nasz burmistrz od dziecka marzył o zdobywaniu wiedzy. Nie było to proste w tamtych czasach. M.in. dlatego, że brakowało miejsc w szkołach. Zwłaszcza na wsi. Poza tym, oficjalne szkoły preferowały treści, które obecnie nazwalibyśmy w skrócie, prorosyjskimi. Wiedzę i dyplomy zdobywano niekiedy dość okrężną drogą. Tak było i z naszym bohaterem. Tego chciał zaoszczędzić swojej córce Jadwidze i wcześnie umieścił ją w szkole w Warszawie.

Dla kształtowania się osobowości przyszłego burmistrza ważne było to, że po trudnościach z pracą we własnym gospodarstwie w Nasielsku znalazł zatrudnienie w ówczesnym urzędzie pocztowym, a następnie w magistracie. Dostrzeżono jego umiejętności i potencjał tkwiący w nim. Kiedy w pewnym momencie spodziewał się nawet degradacji, został wyróżniony jako pracownik i przeniesiony do rządu gubernialnego do Warszawy na stanowisko referenta oddziału administracyjnego.

Przyszła I wojna światowa i zanim Niemcy zajęli Warszawę otrzymał propozycję ewakuacji do Kijowa. Otrzymał nawet odpowiednie dokumenty i bilety. Z tej propozycji rodzina Rostkowskich nie skorzystała. Oznaczało to oczywiście utratę pracy. Wkrótce jednak został zatrudniony przez zarząd miejski Warszawy na stanowisku rachmistrza w Wydziale Szpitalnictwa. I tu pracował do jesieni 1918 roku. Był to czas, kiedy odradzające się państwo polskie ustanawiało swoje porządki i swoje władze.

Domy w dzielnicy żydowskiej, fot. Jacek KuczborskiDomy w dzielnicy żydowskiej, fot. Jacek Kuczborski

I wtedy właśnie rozpoczął się nowy etap w nasielskim życiu Feliksa Rostkowskiego. Trzykrotnie przyjeżdżały do niego z Nasielska delegacje organizującego się zarządu miejskiego prosząc go o objęcie stanowiska burmistrza. Rostkowski wahał się. Na nic się jednak zdały propozycje awansu na kierownicze stanowisko w zarządzie warszawskim i perspektywa wyższych zarobków. W dodatku wolał, jak pisze w swym pamiętniku, prace trudniejszą, ale twórczą, “żywą” gospodarczo i społecznie od pracy “martwej”, papierkowej.

Dom Feliksa Rostkowskiego

Już 12 listopada 1918 r stawił się w Nasielsku na swym stanowisku pracy i od razu zabrał się ostro do pracy. Tej było co niemiara, wszak był to czas pierwszej wojny światowej. Bieda aż piszczała. Ludziom brakowało wszystkiego. Trzeba było załatwić nawet chleb. Drugiego dnia powołano komisję sanitarną. Zlustrowano wszystkie miejscowe piekarnie i masarnie. Zajęto się zaopatrzeniem w ziemniaki i opał. Wielki nacisk położył burmistrz na organizację szkolnictwa. Klasy szkolne były umiejscawiane  w różnych częściach  miasta. Nie było oficjalnie obowiązku szkolnego, ale burmistrz Rostkowski, pomny na swoje koleje losu, robił wszystko, aby szkoła była dla wszystkich dzieci dostępna.

Młyn wodny, fot. Jacek Kuczborski

I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, Nasielsk się zmieniał. Oszczędnie gospodarowano funduszami, których właściwie wcale nie było. Burmistrz często ryzykował. Nawet z tego powodu miał w pewnym momencie kłopoty, ponieważ zapłacił rachunki miejskie własnymi pieniędzmi, czyli nieformalnie udzielił pożyczki, a nie prowadził przecież działalności bankowej i nie mógł być pożyczkodawcą. Gospodarował skromnymi środkami miejskimi  oszczędnie, ale z rozmysłem. Urząd miejski miał w tym okresie tylko trzech etatowych urzędników i dwóch uczniów biurowych. Interesantów załatwiano bezzwłocznie. Ślady tamtej działalności burmistrza Rostkowskiego mamy do dzisiaj. To w pierwszym rzędzie dzisiejsza Szkoła Podstawowa nr 1, budynek Palladium po byłej rzeźni miejskiej, budynek dzisiejszego DPS-u. Dzisiaj przyjęło się, że kosztorysy są przekraczane, za burmistrza Rostkowskiego systematycznie uzyskiwano oszczędności. Na przykład dzięki oszczędnościom wynikłym z dobrego gospodarowania publicznym groszem pobudowano piękny budynek domu dla nauczycieli. Niszczejący do niedawna przez 25 lat współczesnej samorządowej władzy został na szczęście ostatnio wyremontowany, ale na ocenę tego remontu trzeba kilka lat poczekać.

Jego urząd był przyjazny prywatnej inicjatywie. To przynosiło też w różny sposób korzyści miastu. Efektem tego jest chociażby budynek w centrum miasta nazywany popularnie basztą.

Nauczyciel Edward Kęsicki z uczniami ZSZ montuje przy baszcie herb Nasielsk

Ułożono plan zabudowy miasta i przystąpiono do systematycznej pracy. Młodzi, a nawet starsi nasielszczanie nie wyobrażają sobie nawet, jakie były potrzeby, jakie były zaniedbania i straty wynikłe z okresu wojennego oraz wojny bolszewickiej. Nasielsk był wtedy naprawdę przysłowiową “szydłowską” ruiną.

Przypomnijmy niektóre pozostałe ślady działalności burmistrza Rostkowskiego: to zabrukowanie 10 ulic i całego rynku, ułożenie chodników wokół rynku, zadrzewienie ulic, budowa hal targowych na rynku, wybudowanie nowej elektrowni z salą widowiskową, urządzenie skwerku w śródmieściu, ułożenie w centrum miasta kanalizacji ogólnospławnej, urządzenie nowej targowicy tzw. zwierzęcej (tzw. świński rynek), założenie ogrodu miejskiego, wykonanie boiska sportowego ze strzelnicą.

Niewątpliwie burmistrz Rostkowski był człowiekiem sukcesu. Cieszył się szacunkiem współmieszkańców. Nawet jego przeciwnicy “polityczni”, bo on politykiem nie był, mówili że jest dobrym urzędnikiem, dzielnym gospodarzem i wspaniałym organizatorem. Nie pasował jednak do ówczesnego ustroju i kopano pod nim przysłowiowe dołki. Podejmował próby przedłużenia linii kolejowej od stacji do miasta, chciał dokończyć kanalizowanie miasta, dokończyć budowę skwerku i wybudować salę widowiskową. Prosił o dwa lata, po których miał przejść na emeryturę, do czego się zobowiązywał. Jak mówili ci, którzy pamiętali go z tamtych lat, był szykanowany. Dla niektórych dobrze było przejąć miasto w “biegu” i chwalić się nie swoimi sukcesami, bo te było widać. Coś nam to przypomina, chociaż nie dotyczy to Nasielska. “Nihil novi sub sole” (nic nowego pod słońcem) jakby to powiedzieli starożytni.

Centrum Nasielska z widocznym budynkiem obecnego kina w czasie wojny i baszta

Nasielsk w czasie II wojny światowej

Burmistrz Rostkowski został niejako zmuszony do złożenia podania o przeniesienie go na emeryturę. Pewną satysfakcją było obdarowanie go tytułem honorowego obywatela miasta. Nasielska oczywiście. Burmistrz po przejściu na emeryturę starał się, chociaż już w innym charakterze, pomagać mieszkańcom miasta. Są liczne dokumenty potwierdzające to stwierdzenie. Zawsze uważnie wsłuchiwał się w potrzeby swych współobywateli.

II wojna światowa, była trudnym okresem w jego życiu. Był nawet więziony w Dachau. W Zielonce zmarła mu druga jego żona. Po II wojnie światowej pan Rostkowski nie uczestniczył aktywnie w życiu miasta, co nie znaczy, że Nasielsk stał mu się obojętny. Pisał pamiętniki i napisał pewnego rodzaju rys monograficzny Nasielska. Pisał też ciekawe artykuły do prasy. Bardzo ciekawe są jego artykuły w piśmie “5 Rzek”. Wiele osób, wcześniej urodzonych, pamięta jeszcze burmistrza Rostkowskiego – szczupły wysoki pan chodził ulicami miasteczka i patrzył na nie okiem gospodarza. Wiele z tego, co robiono w tym okresie bardzo mu się nawet podobało, niektóre inicjatywy budziły jego wątpliwości. Pisał niekiedy o tym, ale nie narzucał swoich rozwiązań. Do władz miasta w 1958 r. skierował pismo z propozycją, że jeżeli będzie potrzeba, to on może służyć bezinteresownie swą radą. Gdyby go wtedy posłuchano, nasielskie władze z pewnością uniknęłyby wielu wpadek. Czasów nowej samorządności już nie doczekał. Zmarł w 1961 r. Pozostały po nim wymienione zabytki. Szkoda, że na trzydziestolecie obecnej samorządności nie uwieczniono jego pamięci chociażby nazwą ulicy.

Grób Feliksa Rostkowskiego na nasielskim cmentarzu

Andrzej Zawadzki

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *