NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI. W krainie zakroczymskiego smoka
2020-05-30 12:34:59
Mochty-Smok, miejscowość w gminie Zakroczym, która wydawać by się mogło, że poza oryginalną nazwą nie ma zbyt wiele do zaoferowania, to jednak można bardzo się zdziwić. W XIX wieku zbudowano tam cegielnię, której pozostałości można oglądać do dzisiaj
Dojechać tam można jadąc trasą nr 62 w stronę Płocka, gdzie po lewej stronie będzie widoczny zjazd na Mochty. Obecnie wieś liczy sobie niewiele mieszkańców, chociaż w czasach świetności cegielni mieszkało i pracowało tu dużo więcej osób.
Cegielnię wybudowano prawdopodobnie już ok. 150 lat temu. Czemu akurat tam? Ze względu na znajdujące się pokłady dobrej jakościowo gliny lodowcowej. Cegły sprzedawane były w okolicznych miejscowościach, w tym do budowy Twierdzy Modlin czy kościoła w Leoncinie oraz spławiane po Wiśle.
W południe wszyscy mieli przerwę
Na początku pracowali tam przede wszystkim więźniowie, później mieszkańcy wsi położonych w pobliżu: Smoszewa, Wygody Smoszewskiej, Emolinka. Charakterystycznym elementem dla cegielni była syrena, która zawsze w południe ogłaszała przerwę obiadową. Była ona na tyle głośna, że bliskie położenie nad Wisłą niosło dźwięk na drugi jej brzeg. W tym czasie także rolnicy na polach zarządzali chwilę odpoczynku, aby zjeść posiłek. Miejscowi żartowali, że nie trzeba było nosić zegarka, bo cegielnia go zastępowała.
Powolny upadek
Problemy cegielni zaczęły się w momencie przejęcia jej przez prywatnego właściciela. Przed wojną było to dwóch przedsiębiorców z Czerwińska. Zaczęła przynosić straty, powoli bankrutować, niektórzy powiadają, że przez braki w glinie, jednak do końca nie wiadomo dlaczego. Wraz z jej upadkiem, wielu ludzi straciło miejsce pracy. Teraz budynek jest zaniedbany i z okresu dawnej świetności pozostało niewiele.
Jak tam dotrzeć?
Dziś cegielnia to przede wszystkim ciekawy obiekt na szlaku turystycznym Zakroczymia. Docieramy do niej kierując się na Mochty, następnie jadąc kilkadziesiąt metrów po zabytkowym bruku w stronę Wisły. Komin widać już z daleka. Położona na skarpie tuż przy rzece, cegielnia tworzy bardzo urokliwy zakątek. Cały teren ma około 6-7 ha. Według ekspertów, piękne sklepienia ceglane wewnątrz pieca przypominają Arkady Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie.
Wodny “Smok”
Warto również zajechać na znajdujące się w pobliżu cegielni ukryte w lesie jeziorko Smok, które owiane jest pewną ciekawą legendą. Mianowicie, jak pisze w swoim tekście “Jezioro Smok, czyli taka tam bajęda historyczno-mityczno-mistyczna” Arkadiusz Szaraniec: “A co ma do tego Struga, jej parów głęboki i to niezwykłe, śródleśne, utopione wśród drzew jeziorko? Ano wiele, tajemniczy krąg siły obejmował siedem wzgórz, ale tuż za jego granicą hulały ciemne siły, które można było przebłagać, ale zwykle na krótko. Dlatego nikt tam się nie osiedlił. Byli śmiałkowie, którzy próbowali to miejsce objąć w posiadanie, ale zwykle to się marnie kończyło i mizerne resztki po nich pozostawały, i zaraz potem znowu wracała ta sama cisza i pustka co zawsze. Może nie wszystkie dawne bóstwa i boginki prasłowiańskie i wcześniejsze odeszły na zawsze, nie wszystkie święte gaje wycięto… Pono w tym miejscu oddawano cześć bożkom wody, burzy, piorunów, tych sił, które zagrażały mieszkańcom i przybyszom. Ciskano w głęboki parów rybę, kościany grot, łuskę jesiotra, pazur niedźwiedzia, szczękę wydry, sztylet z rogu jelenia czy renifera, srebrną zapinkę, kawałek bursztynu – na przebłaganie. Kiedyś nawet złożono ofiarę z młodej dziewczyny o długich jasnych włosach. Wyrosła tam potem, nie wiadomo jakim sposobem, bo w pobliżu nie ma wcale takich drzew, jedna samotna, wiotka wierzba płacząca. Kiedy rosła, rosła i w końcu padała ze starości, zaraz na jej miejscu pojawiała się następna – ale zawsze tylko jedna jedyna”.
Wierzba rośnie tam do dziś, a panująca wokół jeziora atmosfera jest tajemnicza, spokojna i pełna niezmąconej natury. Kształt jeziora z lotu ptaka faktycznie przypomina smoka, który ukrył się wśród bujnej roślinności.
Jeszcze przed II wojną światową właściciel majątku Mochty zbudował w tym miejscu niewielką elektrownię wodną. Jej pozostałości można oglądać do dziś przechadzając się brukowanymi alejkami i kamiennymi schodkami wśród dostojnego starodrzewu.
EG, MM /fot. Małgorzata Mianowicz