HISTORIA. Notatki z powstańczego szpitala

2019-08-02 9:04:52

2 sierpnia

Rano zgłosił się dr Boguszewski, pragnąc otrzymać jakiś przydział. Bogusz skierował go do św. Józefa, jednak z powodu obstrzału przejście było utrudnione. Po śniadaniu dwa opatrunki ambulatoryjne. W chwilę po ich skończeniu, od furtki, gdzie było stanowisko ogniowe, rozległ się krzyk „doktór zabity, doktór zabity!!!” Kilka osób rzuciło się do furtki i tam żołnierze opowiedzieli nam jak to dr Boguszewski koniecznie; mimo ich odradzania, chciał przeskoczyć do św. Józefa. Obstrzał nie był specjalnie gwałtowny, więc udało mu się przeskoczyć na drugą stronę Hożej bez wypadku. Wtedy, stojąc już w bramie, wychylił się wołając do żołnierzy „Powiedzcie dr Boguszowi, że przeszedłem! „ – i wtedy dostał kulę w głowę. Zwłoki leżały po drugiej stronie ulicy, ale nie próbowaliśmy nawet dostać się do nich, tak że pogrzebem zajął się ktoś inny. Wypadek ten przygnębił nas wszystkich. W niecały kwadrans po tym przybiegł wystraszony por. Marian, pytając „Co to Bogusz nie żyje?” Okazało się, że wiadomość o wypadku dotarła do niego w zniekształconej formie – Bogusz a nie Boguszewski i biedak przeraził się.
Przed południem przyszedł ppor. Bogdan, który jak się okazało, został d -cą pododcinka Emilii Plater.
Na obiad (pierwszy powstańczy obiad, jak ktoś nie omieszkał zauważyć) siostry dały nam boczek w takiej ilości, że zgodnie stwierdziliśmy, że tak tłusto żadne z nas przed akcją nie jadało. Po południu znowu brak roboty fachowej, wszyscy usiłują zna leźć sobie jakieś zajęcie. Wreszcie, jakby na pociechę, przyniesiono nam rannego v.d. (skrót od niem. volksde uts ch red.) Hutta. Przystąpiono więc do pierwszego większego zabiegu. Rezultat był smętny – okazało się, że większość personelu kobiecego, przydzielonego przez W.S.K. (Wojskowa Służba Kobiet – red.) jako siły fachowe nie ma o niczym zielonego pojęcia. Dość wspomnieć, że narkotyzerka zużyła dwie i pół butelki eteru, a delikwent mimo to bynajmniej nie spał jak się na leży. Bogusz wściekał się i klął na czym świat stoi, -Wiktor wściekał się nie mniej, a wszyscy wynieśli b. nieprzyjemne uczucia z tej pierwszej próby zespołu. Tegoż dnia zmarł drugi Niemiec, więc pochowano ich obu w ogródku Sióstr. Wieczorem nie przydarzyło się nic godnego uwagi. Większość z nas poszła znacznie wcześniej spać.

3 sierpnia

Niski pułap chmur, deszcz mżący, przechodzący w ulewę. Uruchomiono punkt golarski dla sztabu dywizji, przeznaczając na ten cel brzytwę szefa sanitarnego i żyletki chirurgów (co dało w wyniku wieczorem 12 butelek wina z kwatermistrzostwa). Róża (Nowotna – red.) chodziła dwukrotnie do mleczarni skąd przyniosła nieco leków i szkła laboratoryjnego. Łączniczka Halinka wysłana została z zapotrzebowaniem leków do apteki „Pod Aniołem „. Ponieważ apteka była zamknięta, więc przeszła pod obstrzałem do mieszkania magistra, sprowadziła go i otrzymała większość zapotrzebowanych leków na sumę 365 zł (!?) (paczka 1/2 kg. twarogu .kosztowała 1.80 – red.). Podczas obchodu zauważyliśmy, że ulica jak okiem sięgnąć jest udekorowana biało – czerwonymi flagami. Wrażenie było bardzo mocne. Zapanował dość podniosły nastrój, wywieszono flagę Czerwonego Krzyża. Z powodu braku ruchu rannych przeprowadzono reorganizację rozkładu dnia, kwater itp. Odbyło się nabożeństwo żałobne za dr Boguszewskiego w kaplicy sióstr, przeniesionej „tempore belli” do piwnicy. Doszlusowała Ewa (pielęgniarka red.), przedostając się z Wareckiej przez Aleje. Na punkt przybył po południu doc. Zawadowski (Witold Zawadowski, radiolog – red.), zapytując czy może przysłać rannego do zagipsowania, a zarazem donosząc o funkcjonowaniu jego Zakładu. Zgłosił się do niego „pistolet”, jeden z szturmujących koszary SS Ukraińców w poselstwie czeskim. Odesłano rannego na powtórzenie zdjęcia (osiowe), poczem wrócił i założono gips. Pod wieczór ukazały się samoloty niemieckie (początkowo sporne: Niemcy czy powstańcy) podobno osłaniając odwrót z rej. al. Niepodległości. Rano zjawił się dowódca dyw., podał wiadomości z placu boju, wyrażono prośbę Sanitariatu o zbudowanie barykady w celu komunikacji ze świętym Józefem. Dowództwo zgodziło się, mówiąc że potrzebne to jest, gdyż odcinek jest eksponowany i bez osłony.
Do wnętrza zdołało ich wpaść pięciu i tych pięciu zdobyło gmach, kilkadziesiąt kb, koło dziesięciu sztuk broni maszynowej, skrzynki z granatami i… wzięło się do niewoli 70 – SS manów, Ten niewiarygodny fakt tłumaczy się tylko całkowitym zaskoczeniem i dużą ilością granatów rzucanych w każde okno. Zaś po tym rewelacyjnym czynie Kazimierz, nasz pacjent, poszedł jeszcze rozbić bunkier na rogu al. Róż i rozbił go zresztą.
Na rozkaz szefa sanitarnego przybył transport lodu, który został częściowo zużyty do mrożenia wina. Wieczorem powtórnie przybył dowódca dywizji z pułkownikiem z dowództwa i z inżynierem w celu planowania barykady. Budowę rozpoczęto i szczęśliwie zakończono. Po wycofaniu się barykada została ostrzelana ogniem k-emów z Min. Komunikacji. Ogień trwał blisko godzinę, tak, że prawdopodobnie podniecały do niego Niemców dwa styliska od łopat imitujące karabiny. Żandarmeria polowa przyprowadziła byłego więźnia z Mokotowa lekko rannego w głowę. Nadmiar kobiet sanitariuszek z patrolu W.5.K. przekazano do Komendy, reszta odnalazła swe oddziały. Na dyżurze dr Wiktora łącznik z dowództwa przyszedł z ustnym meldunkiem – „Sytuacja bardzo dobra, spodziewane wyłączenie wodociągów, pożary na mieście rozszerzają się, przygotować wodę „. Po dłuższym namyśle rozszyfrowano to jako ostrzeżenie z dodatkiem optymizmu dla uniknięcia wczorajszego podniecenia. Wobec tego ściągnięto Wacusia i po spenetrowaniu dachu (pocisk zapalający na dziedziniec) wystawiono czujkę przez dymik. Tegoż wieczoru oficer bezpieczeństwa kapitan Marwicz przesłuchiwał Hutta,’ wrażenie bardzo ujemne. Wyrok śmierci wykonano następnego dnia i wywieszono go na tablicy ogłoszeń jako pierwszy wyrok. Dr Władysław udał się’ do św. Józefa. Dr Bogusz i Wiktor poszli na stanowiska ogniowe ppor. Bogdana nie zastali go, lecz spotkali znajomych, między innymi pchror. Ciemnego, który zakomunikował im o trafieniu w szyję i twarz zabójcy dr Boguszewskiego. Był to jego 6 – ty Niemiec. Karbuje on ich białym tuszem na kolbie Schmeisera zwanego popularnie Karolina. Obejrzano też Katiusze, kb rosyjskie, którego wystrzały pojedyncze udają ze średnim powodzeniem działko, gdyż strzela się z niego z bunkierka pokrytego blachą 5 – cio mm. Tegoż dnia była w ambulansie drobniutka panienka o wielkich oczach której płyta chodnika zgniotła palec przy budowie barykady na odcinku ppor. Bogdana. O budowie tej barykady opowiadał ppor. Bogdan – „Wyszedłem na środek ulicy i krzyczę – worków, worków mi potrzeba – na to sypnął się deszcz worków i wybiegli ludzie tłumnie. W godzinę moja barykada gotowa była aż pod pierwsze piętro.” W ogóle ludność z akcją współdziałała. W jednej z kamienic stał nasz oddział i przygotowywał w oknach butelki z benzyną do zwalczania czołgów – niedługo wszystkie cywilne okna udekorowane były takimi butlami.

4 sierpień

O godz. 7.45 łącznik z pozycji ppor. Bogdana zawiadamia o jego zranieniu. Patrol lekarzy znajd uje go meldującego się na baczność rtm. Witoldowi. W czasie przeprowadzania na punkt okazało się, że miał dużo szczęścia. Patrol sanitarny bez rozkazu wyskoczył do rannego i przeniósł go do św. Józefa . Patrol wrócił pod obstrzałem bez strat i dostał opr. (do dziś używany skrót niecenzuralnego wyrazu red.). Z powodu zbudowania barykady zdjęto posterunek ogniowy przy furcie. Sąsiedni oddział z drugiej strony ulicy ma za dużo amunicji i wali z kb do samo lotów. Na salę rannych wpadł pocisk z broni pokładowej samolotu. Inny pocisk upadł koło s. Jadwigi idącej służbowo przez dziedziniec. Nawiązano łączność z doc. Zawadowskim w jego Zakładzie, uzyskując punkt rentgenologiczny. Wyfasowano po raz pierwszy setkę sportów po 7 sztuk na łeb. Odbyła się msza na intencję personelu, na którą udał się jako kolator dr Bogusz. Do obiadu mało zdarzeń, robi się sennie. O 17 – tej rozkaz z dowóctwa: „Przenosić od godz. 19 punkt opatrunkowy na Poznańską”, Po obejrzeniu i rozplanowaniu lokalu przeniesiono i urządzono nowy G.P.O. (Główny Punkt Opatrunkowy – red.) w ciągu 2 godzin, nie przerywając prawie możności opatrywania (zresztą w tym czasie nowych rannych nie było). Przed przeniesieniem wszystkie kobiety z patrolu W.5K odmeldowały się.

CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *