Czy to oczekiwanie na tragedię?
2016-10-01 10:58:44
Jak dotychczas, chyba tylko Najwyższy miał w opiece to miejsce i tych, którzy się tam znaleźli. Jedna stłuczka i ofiara z jałówki to prawdziwy cud.
PIOTR KORYCKI
p.korycki@nowodworski.info
Szczypiorno – gmina Pomiechówek – to już niemal ewenement na skalę krajową. Dość duża wieś w odległości czterdziestu kilometrów od centrum stolicy nie ma ani jednego metra chodnika. Więcej, jest takie miejsce na głównej ulicy biegnącej wzdłuż Szczypiorna, gdzie nie ma na niego miejsca. Ogrodzenia posesji stoją na granicy asfaltu po obu stronach jezdni. Ponadto jest to w miejscu ostrego zakrętu, na którym zlokalizowany jest chętnie przez wszystkich odwiedzany sklep spożywczy.
Cóż z tego, że ustawiono tam ograniczenie prędkości do 40 km/h a zdesperowany sołtys wsi wystosował swój własny apel o wolniejszą jazdę. Samochody osobowe, liczne ciężarówki a szczególnie sobotnio-niedzielni turyści mają to w nosie.
– Tu mało kto zwalnia – mówi p. Ewa Gajewska, mieszkająca w pobliżu feralnego zakrętu. Okoliczni mieszkańcy są każdego dnia świadkami igrania ze śmiercią. Kierowcy rzadko kiedy jadą tu poniżej siedemdziesiątki, a często i setki.
– Najgorzej jak mijają się tu dwie ciężarówki albo pojazdy z przyczepą ciągnące kajaki. Wtedy nie daj Boże znaleźć się na tym zakręcie – narzeka kobieta robiąca właśnie zakupy w sklepie. – Tu nie ma gdzie uciekać – dodaje.
Zarząd Dróg Powiatowych w Nowym Dworze Mazowieckim nie był dotychczas informowany o problemie.
– Nikt do nas nie zgłaszał zagrożenia w tym rejonie, ani Urząd Gminy, ani policja ani nikt z mieszkańców – dowiedzieliśmy się w Starostwie.
Pomimo tego, urzędnicy zdają sobie sprawę z problemów, jakie przed nimi staną, gdy kiedyś, w przyszłości, zechcą budować tam chodniki – konieczne będzie nie tylko wywłaszczenie kilku posesji, ale nawet wyburzenie części budynku mieszkalnego. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, musi zostać odsunięty od jezdni.
Wygląda więc na to, że mieszkańcy długo jeszcze będą musieli być wdzięczni Opatrzności, iż ma ich w swej opiece.
Jak niesie wieść gminna, dotychczas miała tam miejsce jedynie jedna niegroźna stłuczka. No i ta nieszczęsna jałówka, która poległą pod kołami samochodu.
Prowadząca pojazd kobieta nie mogła zrozumieć, czemu to ona ma być winną kraksy a nie krowa, która i tak nie przekroczyła tam dozwolonej prędkości.
PK