ZAKROCZYM. Prezesowi nic tu nie śmierdzi

2017-02-10 12:01:14

Ranek – 2 lutego – przyniósł gminie zakroczymskiej niemałe poruszenie. Wokół składowiska odpadów śmierdziało od dawna. Burmistrz interweniował w tej sprawie już od kilku miesięcy. Zwołano również specjalne posiedzenie Rady Gminy, aby wysłuchać racji prezesa Piotra Gołęgowskiego. Niestety, prezes firmy władającej składowiskiem nie zaszczycił władze, radnych oraz mieszkańców swą obecnością, a w rozmowie z naszą redakcją wypierał się sam siebie

 

Wreszcie, w środę 2 lutego smród na przestrzeni kilkudziesięciu metrów nie tylko dusił i drażnił nozdrza, ale wielu zaczęło kojarzyć go z niebezpiecznymi gazami. Decyzją Artura Ciecierskiego, burmistrza gminy, na miejsce ściągnięto wszelkie możliwe służby ratunkowe i kontrolne.
Problemy miasta ze smrodem zaczęły się już wczesną jesienią ubiegłego roku. Jego źródła do dziś nie udało się skutecznie ustalić, choć na dzień dzisiejszy, jedynym podejrzanym jest składowisko odpadów, zarządzane przez prywatną firmę.

Jak podkreśla burmistrz, przez ponad dwa lata jego kadencji z fetorem nie było żadnego problemu. Kłopoty pojawiły się dopiero kilka miesięcy temu.
– Fetor narasta, potem maleje, znów narasta i tak na około, ale od kilku dni utrzymuje się na bardzo wysokim dokuczliwym poziomie – przyznaje Artur Ciecierski. – Ja obserwuję to osobiście, bo w tym czasie osobiście bywam tu kilka razy na dobę i mogę potwierdzić, że fetor jest nie do zniesienia. Wystosowałem więc w tej sprawie oficjalne pismo do zarządzającego składowiskiem i otrzymałem konkretną odpowiedź. Można tam przeczytać, że wysypisko działa zgodnie z literą prawa a źródło fetoru jest gdzieś indziej – wyjaśnia burmistrz.

W związku z zaistniałą sytuacją gmina poinformowała Urząd Marszałkowski, Ministerstwo Środowiska, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i straż pożarną o możliwym zagrożeniu życia i zdrowia mieszkańców. Wkrótce na miejscu pojawiło się osiem zastępów straży i wóz specjalistycznej grupy chemicznej z Warszawy.
– Osobiście mam nadzieję, że wreszcie ten temat zostanie wyjaśniony – łudzi się burmistrz Ciecierski licząc na to, że źródło fetoru zostanie ustalone, co pozwoliłoby na jego likwidację.
Jak się wkrótce dowiedzieliśmy, wstępne analizy składu powietrza pobranego w sąsiedztwie wysypiska nie wskazują na istnienie bezpośredniego zagrożenia życia. Szczegółowe badania wciąż trwają, a mieszkańcy wciąż cierpią przez przykry zapach unoszący się w powietrzu.

Interesującą taktykę przyjął reprezentujący PG INWEST, prywatnego zarządcę, prezes składowiska. W oficjalnym piśmie wysłanym do władz Zakroczymia zapewnia, iż to nie składowisko jest źródłem smrodu. Na tym jednak jego „współpraca” się kończy. Na naszą próbę nawiązania kontaktu zaparł się nawet sam siebie, twierdząc, że „prezesa nie ma”. Ostatecznie zapewnił i nas, że skoro na terenie wysypiska nic nie śmierdzi, to przyczyny trzeba szukać gdzieś indziej.
Pocieszające mogą być tylko słowa burmistrza, który na koniec rozmowy z naszą redakcją zapewnił: „My tego nie odpuścimy”.
Na naszej stronie internetowej nowodworski.info znajduje się materiał wideo
z 2 lutego.

PIOTR KORYCKI
p.korycki@nowodworski.info

Comments

comments

1 komentarz

  1. major odpowiedz

    Bo pieniądze nie śmierdzą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *