WYWIAD TYGODNIKA. Gdy w sercu muzyka gra
2021-03-16 1:13:18
Nie brakuje w naszym powiecie osób, które swoją pasją i zaangażowaniem potrafią zarazić innych i stworzyć małe społeczności, które chcą aktywnie spędzać czas i rozwijać swoje umiejętności. W naszym nowym cyklu wywiadów będziemy prezentować sylwetki interesujących osób oraz ich dorobek
Po raz pierwszy miałam okazję spotkać się z panem Gabrielem Wiśniewskim ponad rok temu podczas koncertu kolęd szkolnego Chóru “Euforia” działającego przy Szkole Podstawowej nr 5 w Nowym Dworze Mazowieckim. Wrażenie, jakie wywarł na mnie koncert i charyzma dyrygenta pozostawiły wrażenia, które towarzyszą mi do dziś.
Małgorzata Mianowicz: Panie Gabrielu to “tylko” talent muzyczny czy również tradycja rodzinna skłoniła pana do związania swojego życia z muzyką?
Gabriel Wiśniewski: W mojej rodzinie muzyka jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mój dziadek od strony taty, Stanisław Wiśniewski był organistą w parafii Glinojeck przez ponad 50 lat. W każde święta Bożego Narodzenia właśnie w domu dziadka i babci odgrywane były kolędy. Ze względu na liczną rodzinę można było usłyszeć wiele instrumentów: trąbkę, akordeon, gitary, saksofon, skrzypce, kontrabas, pianino, instrumenty perkusyjne. W Glinojecku zawsze było słychać Wiśniewskich. Mój tata skończył II stopień Szkoły Muzycznej w Toruniu w klasie klarnetu, a mama jest nauczycielem muzyki w szkole w Glinojecku i potrafi grać na akordeonie oraz gitarze. Mam jeszcze czwórkę rodzeństwa i każdy gra na jakimś instrumencie, ale zawodowo oprócz mnie w tym kierunku poszła tylko siostra. Jestem pewien, że pasja dziadka i moich rodziców bardzo mocno wpłynęła na moją decyzję, by zostać muzykiem.
MM: Jak się domyślam, również pańska edukacja poszła w kierunku muzycznym? Jakie są pana doświadczenia, które zdecydowały, że zawodowo związał się pan z muzyką?
GW: Ukończyłem Szkołę Muzyczną I stopnia w Płońsku oraz 4 klasy Szkoły Muzycznej II stopnia w Mławie w klasie skrzypiec. Jestem absolwentem kierunku muzykologii teoretycznej i stosowanej na UKSW. Od wczesnych lat zbierałem czynne doświadczenie w muzyce chóralnej. Jako gimnazjalista występowałem wraz z Chórem Akademickim Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Ciechanowie. Na studiach śpiewałem pod ręką ks. prof. Kazimierza Szymonika w Chórze UKSW. W czasie studiów byłem członkiem Scholi Gregoriana Cardinalis Stephani Wyszyński. Chorał gregoriański to muzyka, która przeszywa duszę, nigdy nie zapomnę tego doświadczenia. Wraz z moją najbliższą rodziną co roku na obchody Triduum Paschalnego, tworzymy chór składający się z mieszkańców Glinojecka. Tu mam przyjemność również dyrygowania niektórymi utworami.
MM: Myślę, że tak bogate doświadczenie chóralne dało panu solidne podstawy do stworzenia własnego “muzycznego dziecka” czyli szkolnego Chóru”Euforia” w Nowym Dworze Maz. Proszę powiedzieć jak to wszystko się zaczęło?
GW: Wraz z żoną wprowadziliśmy się do Nowego Dworu Maz., ponieważ pracowałem już na stanowisku instruktora w Nowodworskim Ośrodku Kultury. W tym czasie zacząłem również poszukiwać dodatkowej pracy i tak trafiłem do Szkoły Podstawowej nr 5 pod skrzydła pana dyr. Jerzego Kowalika. Otrzymałem posadę nauczyciela muzyki, ale również szerokie możliwości, by zainteresować dzieciaki muzyką i zaangażować w budowanie szkolnego chóru. To był rok 2017 i praktycznie od samego początku mojego angażu zabraliśmy się ostro do pracy. Część moich uczniów uczęszcza na zajęcia w NOK-u. Znałem już ich możliwości i chęci. Po ogłoszeniu naboru okazało się, że zainteresowanie dzieci jest ogromne, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W szczytowym momencie w zajęciach naszego chóru brało udział ok. 50 młodych muzyków. Są to uczniowie klasy od 4 do 8.
MM: Chór powszechnie kojarzy się ze śpiewem na głosy. Podczas waszego występu zauważyłam, że dzieciaki nie tylko śpiewają, ale też grają na instrumentach. Czyli można stwierdzić, że jesteście muzycznie samowystarczalni i sami tworzycie akompaniament do śpiewanych utworów?
GW: Tak dokładnie jest. Mamy w zespole kilku flecistów, skrzypków, pianistkę, gitarzystów, perkusistę wykorzystujemy też ukulele, dzwonki i inne instrumenty perkusyjne.
MM: W czasie występu udało mi się zaobserwować, że pan nie stoi jak dyrygent z batutą, za to w ręku widziałam gitarę elektryczną, skrzypce. Jakie jeszcze instrumenty nie są panu obce?
GW: W szkole muzycznej uczęszczałem na zajęcia skrzypiec i fortepianu. Żeby zwrócić uwagę dziewczyn musiałem nauczyć się jeszcze grać na gitarze oczywiście. Dzięki temu, że na studiach uczyłem grać piękną dziewczynę na gitarze, dzisiaj jestem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki przyszłych muzyków. W szkole podstawowej uczę dzieci grać jeszcze na flecie prostym i dzwonkach. Wszystkie te umiejętności pozwalają mi tworzyć nowe aranżacje do znanych już utworów, jak również ułatwiają pisanie muzyki do autorskich utworów.
MM: Jeśli o nowych aranżacjach mowa to nie można pominąć waszej wersji popularnej “Stokrotki”, którą nagraliście online. Pandemia wyhamowała spotkania i wspólne szlifowanie umiejętności. Jak w chwili obecnej wyglądają wasze próby? Czy dzieci pomimo nieobecności w szkole uczestniczą w wirtualnych spotkaniach?
GW: Tak jak pani wspomniała przeszliśmy na spotkania w formie zdalnej. W ten sposób nadal ćwiczymy, ale też tworzymy nowe projekty. Najgłośniejszym było właśnie nagranie “Stokrotki” w mojej aranżacji, którą u siebie w domach wykonało blisko 40 osób. Potem zostało to zmontowane w jedną całość i zaprezentowane na kanale YouTube. Zainspirowaliśmy się nagraniem utworu “Co mi panie dasz”, które stworzył z polskimi artystami Adam Sztaba. Jakże miło mi było potem odbierać gratulacje od samego mistrza. Ten nasz mały sukces, który odbił się echem w mediach lokalnych, ale również w Telewizji Polskiej czy chociażby w III Programie Polskiego Radia, bardzo mocno zmotywował dzieciaki do dalszej pracy i tworzenia nowych projektów. Mieliśmy dość mało czasu, ale udało się napisać i nagrać autorską piosenkę pt. “Wirtualna ściana”, którą prezentujemy w Przeglądzie Lusterko – twórcze działania dzieci i młodzieży. Na czerwiec planujemy zupełnie nowy projekt, którego zadaniem jest zaangażowanie całej szkolnej społeczności: uczniów, kadry nauczycielskiej i personelu. Każdy będzie mógł zostać autorem teksu lub nagrać partię na instrumenty. Więcej na ten temat nie chcę mówić, bo jeszcze wraz z członkami chóru pracujemy nad doszlifowaniem formy tego wydarzenia. A poza tym niech będzie to niespodzianka. Aktualnie na zdalnych zajęciach chóru bawimy się w stworzoną przez nas grę. Wylosowany chórzysta wybiera artystę, a reszta członków nagrywa swój cover do jego utworu. W pierwszym tygodniu zabawy wybrany został Zbigniew Wodecki. W tym tygodniu będzie to Dawid Podsiadło, więc muszę wybrać piosenkę, którą nagram. Bo oczywiście ja też biorę udział w tej zabawie.
MM: Jak udaję się panu łączyć te wszystkie funkcje: nauczyciela, instruktora, opiekuna chóru i młodego taty małej Basi i jeszcze mniejszego Stasia?
GW: Myślę, że “ten typ tak ma”, nie potrafię zbyt długo usiedzieć na miejscu. Jak powietrza potrzebuję kontaktu z ludźmi, z młodzieżą. Robię to co naprawdę kocham, dlatego łatwiej jest mi wszystko poukładać i zorganizować oczywiście przy ogromnym wsparciu najbliższych.
MM: Za pasem wiosna, która zawsze przynosi nowe nadzieje i napełnia energią. Czego można życzyć na wiosnę opiekunowi Chóru “Euforia” i jego podopiecznym?
GW: Myślę, że jak wszyscy jesteśmy zmęczeni trwającą pandemią. Bardzo chcielibyśmy powrócić do szkoły, do normalnych spotkań, prób. Poza tym marzy nam się udział w jakimś konkursie, by móc sprawdzić swoje umiejętności na tle innych. Cały czas przed nami jeszcze nauka śpiewu na głosy, której nie możemy trenować online. Nie będę odosobniony jak powiem, że najważniejsze jest zdrowie i jak najszybszy powrót do normalności, a resztę trudów przy wspólnym zaangażowaniu pokonamy sami.
MM: Bardzo dziękuję z rozmowę i życzę by wszystko układało się śpiewająco.
Małgorzata Mianowicz