Nasze Wilkowyje: A GDYBY TAK…
2022-07-10 1:02:55
Przyszła wreszcie burza, taka porządna z ulewą i piorunami. A potem znów wyszło słońce i wiadomo było, że jutro znów będzie upał, ale wieczór był piękny, powietrze świeże, nic tylko przy piwku pogadać o niczym, a potem iść spać, korzystając że nie duszno, a żony udają, że się bały burzy, by jakoś przypomnieć nam, że my nie stare dziady i na miłość nigdy nie jest za późno, choćby i tę małżeńską. Ale nie. Solejukowi filozofia zewsząd się wylewa i nijakiej kontroli nad nią nie ma. W dawnych czasach spaliliby go na stosie za opętanie, ale teraz już nie palą, więc wychodzi na to, że nie mamy wyboru, trzeba Solejukową filozofię pokornie znosić, nawet w taki wieczór po burzy.
A gdybym tak urodził się w mieście – zaczął niewinnie Solejuk – i był miastowy od początku? Nie taki z przeprowadzki, tylko z dziada pradziada. Zamiast rano na łąkę wychodziłbym co najwyżej na balkon, zamiast pływać w rzece, chodziłbym na basen, zamiast zbójować za młodu, poszedłbym do dobrej szkoły i byłbym teraz inżynierem, albo lekarzem. To już lepiej inżynierem – zaśmiał się Hadziuk. A czemu? – pyta Solejuk. Bo kto most zbudował, to nikt nie wie, ale lekarza to się widzi, a z taką gębą, to nikt by się u ciebie leczyć nie chciał. A gdybym miał inna gębę? – zapytał Solejuk i już wiadomo było, że wieczór stracony.
Najpierw trzeba było się rozprawić z mitem, że miejsce zamieszkania zmienia gębę. Bo gębę zmienia charakter. Jak mówił ojciec takiego jednego mojego znajomego: Mężczyzna po czterdziestce odpowiada za swoją twarz. Hadziuk zerknął w telefon jakby chciał selfika robić i cuś mu się cheba nie spodobało, bo usiłował protestować, że geny też ważne, a on w loterii genowej szczęścia nie miał. No ale długiej dyskusji nie było, bo przecież mamy w Wilkowyjach obu Koziołów, co to bliźniaki jednojajeczne są i nikt chyba nie powie porównując Biskupa z Prezydentem, że za wszystko odpowiadają geny. Charakter i profesja też się liczy. Może i Prezydent Kozioł już nie kradnie, łapówek nie bierze, żony nie zdradza, ale wszystkie te łajdactwa na gębie ma wypisane czarno na białym. A u Biskupa sama słodycz z odrobiną cierpienia. Jużem chciał powiedzieć, że za to cierpienie to głównie Michałowa odpowiada, ale że Japycz najlepszy nasz przyjaciel, to powiedziałem, że za cierpienie odpowiada ludzkość i jej przywary. Jakby kto tyle lat w konfesjonale siedział i o ludzkich wybrykach na bieżąco się dowiadywał, to gdyby cierpienia nie miał na twarzy wypisanego, to musiałby mieć łajdactwo.
Więc miastowy Solejuk na lepszą gębę niespecjalnie mógłby liczyć. Może by kremy lepsze miał i ze słońcem mniej do czynienia, ale charakter jednak ten sam. Tu Solejuk zaprotestował i oznajmił, że w mieście, to by zapewne zupełnie inną pannę zapoznał, większą świadomość antykoncepcji miał i w związku z powyższym życie miał lżejsze. Powiedzieć, że my się śmiali, to nic nie powiedzieć. Był to że tak powiem jądrowy wybuch wesołości i długo jeszcze śmiechawka nas trzymała jak nie przymierzając skażenie terenowe. Niby ograniczone do ławeczki, ale potężne. Szybko my wytłumaczyli Solejukowi, że najlepsze, co mu się zdarzyło, to żona i dzieci i przyznać to muszę, że się z nami zgodził bez większego oporu. Potem się rozczulił, kolejkę ową postawił i oświadczył, że narodziny w mieście, to głupia idea była i się wycofuje. Wilkowyje – powiada – nie przez przypadek magicznym miejscem są, skoro wydały Prezydenta, Premiera, Biskupa i Solejuków. Premiera Czrepacha, co to kłamca i malwersant jest, to nie tyle wydały, co wydaliły, ale spierać się my nie chcieli, bo wyjątkowość miejsca rodzinnego na smak piwa doskonale wypłynęła, no i upili my się z tej wyjątkowości całkowicie i nieodwołalnie.
Po powrocie do domów, to już tak różowo nie było i idę o zakład, że nie tylko ja, zadałem sobie te pytanie raz jeszcze: a co by było gdybym się gdzie indziej urodził? Na nieszczęście nie zauważyłem, ze pytanie na głos zadałem i odpowiedź nijak się do publikacji nie nadaje. Moja Jola kochana, ale w słowach czasem nie przebiera, oj nie przebiera..
Pietrek