“Każde zwierzę ma dla nas ogromną wartość”
2016-02-11 12:53:42
Słupsk, Wrocław, Łódź, Warszawa oraz wiele innych miast podpisało zarządzenie dotyczące zakazu wjazdu do nich cyrków, których główną atrakcją są zwierzęta. Czy Nowy Dwór Mazowiecki także wprowadzi taki zakaz?
Bicie, znęcanie i głodzenie – to główne zarzuty, jakie stawiają ekolodzy właścicielom cyrków, które w swoim programie uwzględniają pokazy zwierząt. Na portalach społecznościowych pojawiają się zdjęcia oraz filmy przedstawiające drastyczne sceny z życia zwierząt cyrkowych, temat nagłaśniany jest w mediach, stąd coraz częściej słyszymy, że włodarze miast wydają zakaz wstępu dla cyrków ze zwierzętami.
To działania eko-terrorystów
Według ekologów i obrońców zwierzęta w cyrku, aby były posłuszne, są głodzone, a nawet rażone prądem. Zarzuty te odpiera szefowa Cyrku Korona – Lidia Król-Pinder. – To kompletna bzdura. Gdyby zwierzęta były bite czy rażone prądem, tak chętnie nie podchodziłyby do człowieka. Najprawdopodobniej w latach 50-60 stosowało się takie metody tresury, ale tylko na dużych zwierzętach. Nie wykluczamy tego. Natomiast tak jak wszystko, cyrk również ewaluuje. W tej chwili mają miejsce tzw. pokazy humanitarne. Na świecie przyznawane są nagrody za humanitarne pokazy zwierząt – wyjaśnia Lidia Król-Pinder. – W Polsce ludzie nie są świadomi, łącznie z włodarzami miast, co tak naprawdę prezentuje polski cyrk. Powiem śmiało – środowisko ekologiczne to są eko-terroryści. Odczuwamy to na własnych plecach. Oni wdzierają się do naszych domów, do naszych zwierząt, podpalają nas, niszczą nasze plansze i plakaty, odwołują nam spektakle, a każdy, kto się chce pozytywnie wypowiedzieć w temacie cyrku, dostaje tysiące e-maili, które niszczą jego psychikę. Dyrektorka Cyrku Korona zwraca uwagę, że materiały telewizyjne, które były robione o cyrkach, nie zostały wyemitowane, ponieważ przeciwnicy twierdzą, że telewizja wspiera męczenie zwierząt. – Jest to wielki ruch terrorystyczny w naszym kraju i dziwimy się, że urzędnicy tak bezmyślnie słuchają jednej strony. To, co jest podpisywane przez włodarzy, to jest skandal. To wszystko skończy się w sądach, już kompletujemy dokumentację. Nie ma takich zarządzeń na całym świecie! Podkreślam – w Polsce nigdy nie było żadnej sprawy sądowej związanej z męczeniem zwierząt, czy znęcaniem się nad nimi – zauważa dyrektorka Cyrku Korona. – My traktujemy nasze zwierzęta bardzo dobrze. Podkreślam, że w przypadku naszych polskich cyrków nie stosowało się, nie stosuje i najprawdopodobniej nie będzie się stosować tego typu metod. W dzisiejszych czasach praktykuje się humanitarne traktowanie zwierząt.
Z aparatem wśród zwierząt
Cyrk Korona ma swoją bazę w Kaliszkach w gminie Czosnów. Korzystając z okazji, że cyrk nie wyruszył jeszcze w swoje coroczne tournee, nasza redakcja wybrała się na bazę, by sprawdzić, jak wygląda życie zwierząt poza sezonem cyrkowym. Kilkusethektarowe wybiegi, woda w stajni, czyste, duże boksy dostosowane do każdego gatunku – to właśnie posezonowy dom mniejszych i większych podopiecznych Cyrku Korona. Zwierzęta podchodziły do nas chętnie, łasiły się. Podczas naszej wizyty udało nam się spotkać i porozmawiać z Włodzimierzem Ratajczakiem, weterynarzem, który na co dzień – od strony medycznej – zajmuje się gwiazdami areny Cyrku Korona. – Przed każdym wyjazdem w sezon nasze zwierzęta przechodzą serię badań oraz szczepień. Sama profilaktyka zajmuje nam bardzo dużo czasu i jest bardzo droga. Żaden rolnik nie szczepi koni, a my musimy to robić – tego wymagają od nas przepisy. Te zwierzęta muszą być super zdrowe – zwraca uwagę weterynarz. – Raz w tygodniu przechodzimy inspekcję weterynaryjną, podlegamy pod Głównego Lekarza Weterynarii, on też zatwierdza cały scenariusz każdego naszego występu, w którym ma dokładnie opisane, jakie mamy zwierzęta i co one robią. Gdy jesteśmy na bazie, przyjeżdża do nas z inspekcją Powiatowy Lekarz Weterynarii, który sprawuje nadzór nad naszymi zwierzętami. Poza tym w każdym mieście, każdego dnia możemy mieć inspekcję weterynaryjną. Taki jest przepis. Włodzimierz Ratajczak uważa, że ludzie nie mają podstaw do tego, żeby twierdzić, że zwierzęta są źle traktowane. – Bardzo często jest tak, że głos zabierają osoby, które nigdy nie widziały zwierząt w cyrku i nigdy w nim nie były. Ci ludzie nie mają zielonego pojęcia, jak to wygląda “od kuchni”. Jeżeli jest jakaś ciężka praca przy zwierzęciu, bo jest ono na przykład chore, to z reguły treser nie jest przy nim obecny. Obecni są natomiast ludzi z obsługi technicznej, z tego względu, żeby zwierzęciu ból nie kojarzył się z treserem – dodaje weterynarz
Co na to Nowy Dwór?
Podczas rozmowy z Jackiem Kowalskim, burmistrzem Nowego Dworu postanowiłem poruszyć kwestię dotyczącą tego, jakie jest jego zdanie na temat wjazdu cyrków ze zwierzętami do miasta. – Jest to temat, który funkcjonuje w przestrzeni publicznej i będziemy musieli się z nim zmierzyć. Wydaje mi się, że co człowiek, to może być opinia. Nikt nie jest na pewno za katowaniem zwierząt, biciem i zmuszaniem do wykonywania różnych czynności. Słyszę również głosy z drugiej strony, że czasem jest tak, że te zwierzęta nie są zmuszane do wykonywania tych wszystkich trików. Uważam, że prawda leży pośrodku albo bliżej jednej ze stron. Chciałbym, żeby była w tej kwestii jakaś szersza dyskusja, a nie tylko moja decyzja. Chcę posłuchać mieszkańców i radnych. Musimy podjąć rozsądną decyzję. Jestem otwarty na spotkanie w tej sprawie z szefową cyrku – mówi burmistrz Jacek Kowalski. Na dyskusję otwarta jest także współwłaścicielka Cyrku Korona. – Bardzo chętnie pojadę na każdą debatę oraz na spotkanie z panem burmistrzem. Uważam, że burmistrz powinien się ze mną spotkać, ponieważ przyznam nieskromnie, że jesteśmy chlubą na skalę Polski i nie tylko, mając takie zwierzęta, taką bazę, takich licencjonowanych trenerów. Tym należałoby się pochwalić – mówi Lidia Król-Pinder. Jak informuje szefowa cyrku, żaden z włodarzy, który dotychczas podpisał w swoim mieście zarządzenie dotyczące zakazu wjazdu do niego cyrków ze zwierzętami, nie był zainteresowany tym, żeby zobaczyć i przekonać się osobiście, jak mieszkają zwierzęta oraz jak wyglądają ich występy. – Jeden z włodarzy, który podpisał zarządzenie, stwierdził, że to dzieci z przedszkola wnioskowały o zakaz wpuszczania cyrków ze zwierzętami do swojego miasta – komentuje pani Lidia.
Cyrk bez zwierząt nie istnieje?
Ludzie, w szczególności dzieci, chcą zobaczyć zwierzęta na arenie. Właściciele cyrków nie wyobrażają sobie tego, by w cyrku nie było zwierząt. – Podstawowe pytanie przy kasie: czy macie tygrysy, słonie, lwy? Jeżeli tego nie ma, ludzie nie kupią biletów. Jesteśmy legalnym biznesem. To jest nasza praca. Podlegamy pod bardzo restrykcyjne przepisy Unii Europejskiej. Tylko nikt nas nie chce słuchać – mówi szefowa Cyrku Korona. Wśród mieszkańców naszego powiatu zdania są podzielone. – Nie wyobrażam sobie, żeby w cyrku nie było zwierząt. Dla mnie cyrk bez zwierząt nie istnieje – mówi Anna z Nowego Dworu Mazowieckiego. – Uważam że cyrk nie jest odpowiednim miejscem dla zwierząt. Zawsze byłem przeciwnikiem tresowania czworonogów. Zwierzęta również czują. Do samego cyrku nic nie mam, ale chciałbym, żeby istniał on bez zwierząt – mówi Piotr z Pomiechówka. Na portalu społecznościowym Facebook powstała strona “Cyrk ze zwierzętami/circus with animals”. Dzięki niej na bieżąco śledzić można debaty oraz wszelkie spotkania dotyczące tego, czy cyrk ze zwierzętami powinien funkcjonować i odwiedzać Polskie miasta. My sami również pokusiliśmy się o stworzenie ankiety, w której pytamy, czy jesteś za tym, by cyrk ze zwierzętami wjechał do Nowego Dworu Maz. Jeśli chcą Państwo wypowiedzieć się na ten temat zapraszamy do wzięcia udziału w sondzie, która dostępna jest pod adresem: tygodniknowodworski.mojasonda.pl. Piszcie oraz dzwońcie do nas w tej sprawie. Każde zdanie jest na wagę złota! Wyniki sondażu podamy wkrótce.
W następnym numerze Tygodnika Nowodworskiego fotogaleria z bazy Cyrku Korona oraz zapowiedź nowego sezonu. Zachęcamy do lektury!
Adam Balcerzak