“Jak będzie gleba, to będzie”
2016-02-19 8:05:40
Kasia Górniak, o której pisaliśmy na łamach Tygodnika wielokrotnie, po dwóch latach jazdy w barwach MTB Inter Cars przeszła do klubu BDC NOSiR Nowy Dwór. Na własne oczy mogliśmy się przekonać, jak wygląda trening pod okiem nowego trenera.
Jest sobota, 13 lutego. Tuż przed godziną 12 spotykamy się przed Nowodworskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji. Kasia Górniak czeka już na swoje koleżanki, które przygotowują się, by za chwilę wyruszyć w trasę na dwukołowcach. Zanim jednak to nastąpi, pytam o nowego trenera, pod okiem którego Kasia trenuje od grudnia.
– Jest wymagający, jak się coś źle robi, to krzyczy, jak dobrze, to pochwali – twierdzi nastolatka, która ma w swojej kolekcji ponad 40 medali zdobytych na kolarskich wyścigach.
Nie może się już doczekać nowego sezonu, którego otwarcie nastąpi w kwietniu, a wraz z nim wyścigi po całej Polsce. Do tego jednak czasu trzeba potrenować.
Nie tak jak baba z mlekiem
Michał Górniak, tata Kasi stwierdza, że trenera nie powinno się ujmować w kategoriach dobry-zły, bo za trenerem przemawiają wyniki. Henryk Brożyna ma ich sporo, nie tylko jako kolarz (był m.in.zwycięzcą Bałtyckiego Wyścigu Przyjaźni), ale także jako trener Alana Banaszka (Mistrza Europy juniorów w wyścigu ze startu wspólnego), Norberta Banaszka (Mistrza Polski w wyścigu punktowym juniorów) czy Adriana Banaszka (odnoszącego sukcesy na Mazowszu czy w Wyścigach o Puchar Bałtyku). Dzisiaj ma pod opieką kolejnych młodych kolarzy, którym daje wskazówki.
– Nie widzę już takiej sytuacji, że gdy ktoś się źle czuje, spowalnia pozostałą grupę. Nie może tak być. Jeśli jestem dzisiaj słabszy na treningu, to po to jest auto, by wyjść do tyłu, schować się, pojechać za tym autem 2-3-5 km, a potem się włączyć. Rozumiemy się? – tłumaczy Henryk Brożyna. – Wierzę, że rowery są czyste. Jest fajnie. Przed nami trening wytrzymałościowy, wysiedzeniowy, kumulacyjny, czyli ładujemy baterie, jedziemy nie tak jak baba z mlekiem 20 km/h, ale jedziemy co najmniej 30 km/h, żeby ten trening dał się nam we znaki.
Trener wyznacza trasę. Dziewięć dziewczyn, jeden chłopak, wszyscy ubrani w niebieskie barwy BDC. Pojadą w parach jedna za drugą przez Okunin, Górę, w stronę Wieliszewa, by wrócić ulicą Warszawską. Ruszamy – młodzi na rowerach, my w samochodzie z Henrykiem Brożyną za kierownicą.
Ząbek w górę, ząbek w dół
Dzisiaj młodzi kolarze zrobią blisko 50 km w czterech rundach. Trener jedzie tuż za nimi, cały czas dając wskazówki przez megafon.
– Tempo, tempo! Ja wiem, że tu radar stoi, ale was nie chwyci – zachęca Henryk Brożyna. Za chwilę sytuacja na drodze się zmienia. – Pomalutku jedziemy. Wypinamy się, tak? Uważamy, bo ten samochód skręca. Bardzo ładnie. Bliżej koła, bo inaczej nie wytrzymasz. Daj ząbek w górę, będzie łatwiej.
Trener należy do wymagających. Jak sam stwierdza, takim trzeba być, bo jest duża odpowiedzialność, samochody, ruch. Nie szczędzi więc słów krytyki, które mają zdopingować.
– Dzieciaku, co się z tobą dzieje? Czy główka pracuje? Myślisz trochę? Teraz masz dogonić! – nakazuje.
Przed kolarzami kolejne zadanie.
– Teraz dotykamy się barkami, nie łokciami. Proszę bardzo, chcę zobaczyć, jak się dotykacie barkami. Trudno, jak będzie gleba, to będzie. Nie łokciami, gamonie! Wiecie, co to są barki? Gapy. Dotknij ją, bo jak na wyścigu się z jakąś obcą koleżanką dotknie, to zawału dostanie – woła instruktor.
Gleba musi być
Trening przebiega spokojnie. Pogoda sprzyja, nie ma deszczu, wiatr nie przeszkadza. Jednak w pewnym momencie dochodzi do kraksy – koło zahacza o koło drugiego roweru, kolarz traci równowagę, upada na ziemię. Pojawia się ból i łzy, jednak trzeba być twardym. Tego wymaga trener. Chociaż grupa jest daleko, trzeba ją dogonić.
– Dawaj za samochód, blisko, blisko, pół metra za samochodem – tłumaczy Henryk Brożyna.
Za samochodem jest łatwiej, można chwilę odpocząć, nabrać sił. Trener cały czas kontroluje zarówno grupę, jak i kolarza jadącego za nim. Żaden z rowerzystów nie może się zgubić.
– Bliżej, pokaż się. Gdzie jesteś? Nie widzę cię. Jesteś, dobra. Dobrze będzie, nic się nie stało, daj ząbek niżej, żebyś 30 km na godzinę jechał, to ich dogonimy. Dasz radę? – w głosie trenera słychać troskę.
Szkoleniowiec śmieje się, że “gleba musi być”, bo jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz.
Po kilku minutach znów cała grupa jedzie razem. Machają im przechodnie, dzieci pokazują palcem na śmigających przez miasto młodych kolarzy, mama Kasi nagrywa przejeżdżającą grupę.
– Jedziemy, uśmiechnąć się do kamery, pomachać proszę, o tak, bardzo ładnie – daje wskazówki trener.
Batoniki i ciepła herbatka
Jesteśmy po dwóch rundach. Czas na krótką przerwę. Trener wyjmuje z samochodu prowiant, rozdaje kolarzom. Teraz ważny jest odpoczynek.
– Kto chce jeszcze herbatki? Ciepła, fajna. No, napij się, bo następni czekają – zachęca Henryk Brożyna. – Kto jeszcze batonika?
Po kilkuminutowym odpoczynku kolejne dwa okrążenia. Jutro następne, tym razem tor w Pruszkowie. Później będzie kilka dni przerwy na regenerację sił, aż do następnego weekendu, kiedy rowerzyści znów będą trenować do zbliżającego się dużymi krokami sezonu.
Anna Cichocka